Gdy na ekranach telewizorów zobaczyli zdjęcia płonącej katedry Notre Dame, mieszkańcom Gdańska i Gorzowa Wielkopolskiego od razu przypomniały się sceny z ich miast. W 2006 roku wybuchł pożar w kościele Św. Katarzyny w Gdańsku, jedenaście lat później spłonęła gorzowska katedra. Przypominamy, jak wtedy walczono z ogniem i co się działo później.
Świat z zapartym tchem obserwował, jak 400 strażaków walczyło z ogniem trawiącym Katedrę Notre Dame w Paryżu.
Jak to jest, gdy płonie serce miasta? Gdy w pośpiechu trzeba ratować to, co najcenniejsze? Doskonale wiedzą o tym mieszkańcy Gdańska i Gorzowa Wielkopolskiego. Tamtejsi strażacy też musieli się zmierzyć z potężnym żywiołem.
W obu miastach ogień trawił najstarsze świątynie. W Gdańsku kościół św. Katarzyny, w Gorzowie Wielkopolskim katedrę Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. W obu miastach świątynie stanęły w ogniu podczas remontu, który miał je uchronić przed niszczeniem.
"To była tragedia. Tak jakby moje życie płonęło"
Kościół św. Katarzyny
Wzniesiony w XIII wieku.
Najstarszy kościół parafialny w Gdańsku.
Pożar wybuchł 22 maja 2006 roku.
Pierwsze płomienie na dachu kościoła zauważono przed godziną 15. - My się o tym pożarze dowiedzieliśmy z telewizji. Pamiętam, jak zobaczyłem płonący kościół w serwisie. Zadzwoniłem do dyżurnego. Powiedział, że nic o tym nie wie. Chwilę później wpłynęło pierwsze zgłoszenie. Ludzie wtedy nie dzwonili, bo byli przekonani, że straż na pewno już wie - wspominał Jakub Zambrzycki ze straży pożarnej w Gdańsku, który uczestniczył wtedy w akcji.
Pierwsze zastępy pojawiły się na miejscu tuż przed godz. 15. To, co strażacy zastali, przerosło ich oczekiwania. Wszystko wskazywało na to, że ogień trawił poddasze już od dłuższego czasu.
– Kiedy dojechaliśmy, ogień objął już cały dach. Zaskoczyła nas skala tego pożaru. Konieczne było wykorzystanie specjalistycznego sprzętu, drabin i podnośników, a nie do końca było miejsce, by je rozłożyć – opowiadał Zambrzycki.
Sytuacja była dramatyczna. Strażacy musieli wejść do świątyni, by ratować carillon, ołtarz, obrazy i rzeźby. - Było naprawdę gorąco. Woda, której używaliśmy do gaszenia, rozgrzewała się i spływała na nas. Wszędzie było pełno pary - dodał Zambrzycki.
W akcji wzięło udział: 250 strażaków, 60 policjantów, 39 strażników gminnych, 4 ratowników pogotowia. Ewakuowano: 3 osoby. Raport Straży Pożarnej
Płonący dach powoli się "rozpływał". Strażacy rozstawili podnośnik, żeby łatwiej dotrzeć do płomieni. Wtedy na ulicę zaczęły sypać się dachówki.
- Szybko przestawiliśmy podnośnik i mieliśmy dużo szczęścia. Niespełna 1,5 minuty później w tym samym miejscu leżały kawałki dachu. Nie chcę myśleć do jakiej tragedii mogło dojść - mówił strażak.
Strażacy walczyli o kościół 23 godziny. Dzięki ich staraniom udało się ocalić wieżę. Na szczęście nie było też ofiar. Podczas akcji ucierpiał tylko jeden strażak, który podtruł się gazami pożarowymi.
Ogień całkowicie zniszczył dach nawy głównej, częściowo runęła też jedna ze ścian. Wnętrze kościoła ocalało, bo ruiny dachu zatrzymały się na stropie budynku. Przetrwała też betonowa więźba dachowa świątyni. Wstępnie straty szacowano na około 20 mln zł.
- To była tragedia. Tak jakby moje życie płonęło - mówił tuż po pożarze o. Łukasz Semik, ówczesny przeor karmelitów. - Serce moje się raduje, że w tym nieszczęściu byli ludzie, którzy bezinteresownie ofiarowali swój czas, narażając swoje życie - dodał.
Odbudowa kościoła św. Katarzyny trwa już 13 lat. W ubiegłym roku udało się zebrać środki na remont elewacji wschodniej części kościoła.
"To stypa na żywo"
Katedra Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Gorzowie Wielkopolskim
Najstarsza świątynia w mieście.
Wzniesiona pod koniec XIII w.
Pożar wybuchł 1 lipca 2017 roku.
To miało być święto miasta, a wyszła wielka tragedia. 1 lipca mieszkańcy bawili się na koncertach z okazji 760-lecia Gorzowa Wielkopolskiego. - Wracaliśmy z imprezy od strony mostu. Właściwie to syn, Maciek, jest bohaterem, który spojrzał do góry i powiedział: "pali się!". Pobiegłam do kościoła, akurat była msza. Nikt nie wiedział, że coś takiego się dzieje. Poprosiłam księdza, żeby odszedł od ołtarza. Był zdziwiony. Mówię mu, że się pali - opowiadała TVN24 Katarzyna Grodzka, mieszkanka Gorzowa.
Była godzina 18:30. Pierwsze zastępy straży pożarnej były na miejscu po kilku minutach. - To stypa na żywo, coś potwornego. Nie myślałem, że w życiu zobaczę taki widok, że spotka nas coś tak strasznego - opisywał Robert Piotrowski, historyk Gorzowa Wielkopolskiego, który pod katedrę dotarł niemal równo ze strażakami.
Oprócz kłębów gęstego dymu unoszącego się z wieży, m.in. przez tarczę zegara, okna i inne miejsca, na dachu wieży zaczęły pojawiać się także płomienie.
W szczytowym momencie akcji z ogniem walczyło 30 zastępów i ponad 170 strażaków. W akcji gaśniczej uczestniczyły także jednostki, które przyjechały ze Szczecina i Poznania, w tym dwa podnośniki 50-metrowe, które pozwalały na gaszenie wieży z wysokości.
Przed katedrą stały setki osób i przyglądały się walce strażaków. Wśród nich był prezydent miasta, Jacek Wójcicki. - Tego typu pożary zdarzają się bardzo rzadko i są najtrudniejsze - mówił. Jak dodał, od blisko 400 lat nie było tak poważnego pożaru w Gorzowie Wielkopolskim. Wkrótce to on wyręczał strażaków i relacjonował ze szczegółami sytuację. Sam od lat jest strażakiem-ochotnikiem w podgorzowskim Deszcznie i brał udział w niejednej akcji gaśniczej.
Temperatura początkowo nie pozwalała na wejście do wieży. Gdy nieco opadła, sześciu strażaków weszło do środka wąską klatką schodową. Strażacy działający w środku w gęstym dymie nie widzieli niczego. - Jest zerowa widoczność. Działamy tylko i wyłącznie przy użyciu kamer termowizyjnych - relacjonował Bartłomiej Mądry z gorzowskiej straży pożarnej.
Z wieży i zagrożonych rejonów katedry udało się wynieść wszystkie cenne przedmioty. Strażakom z pomocą przyszli mieszkańcy. Gimnazjaliści z Gorzowa Wielkopolskiego nagrali moment wynoszenia obrazów i konfesjonału.
Strażacy pożar opanowali dopiero następnego dnia. Nikt w nim nie ucierpiał. Dwie trzecie wieży zostało uratowane. Spłonęło wszystko od zegara w górę. Z wieży trzeba było zdjąć iglicę oraz kopułę, zdemontowano też m.in. półtonowy dzwon z małej dzwonnicy. W iglicy znaleziono kapsułę czasu - znajdującym się wewnątrz dokumentom nic się nie stało.
Rolę "tymczasowej katedry" miał przejąć dawny dom towarowy "Kokos". Ostatecznie zdecydowano się na inny wariant - nabożeństwa odbywają się w wieżowcu "Przemysłówce", w którym kiedyś znajdował się bank.
Jak wyniknęło ze śledztwa prokuratury, pożar wybuchł wskutek zwarcia instalacji elektrycznej. Potwierdziły się tym samym przypuszczenia proboszcza, który w dzień pożaru przed południem wezwał elektryka, bo nie działał rzutnik. Okazało się, że brakowało jednej z faz zasilających. Po zwarciu pożar powstał na piątym poziomie, tuż nad poziomem dzwonów od strony wschodniej, a następnie płomiennie obejmowały kolejne kondygnacje.
Elektryk żadnych zarzutów, przynajmniej na razie, nie usłyszał. Te przedstawiono dwóm proboszczom - byłemu i obecnemu. Mieli sprowadzić zagrożenie w postaci pożaru dla życia i zdrowia wielu osób oraz mienia wielkich rozmiarów poprzez niewykonywanie ciążących na nich obowiązków związanych z zapewnieniem bezpieczeństwa pożarowego obiektu.
O jakie dokładnie zaniedbania chodzi? Ekspertyza wykazała szereg zaniedbań, jakich dopuścili się zarządcy obiektu, czyli były i obecny proboszcz. Był to przede wszystkim brak przeglądu instalacji elektrycznej, brak sprawnego systemu powiadamiania pożarowego, brak opracowania procedur związanych z ewakuacją. A do tego nie zostały zamontowane wymagane zabezpieczenia przeciwpożarowe. Był to między innymi brak zamontowanych drzwi przeciwogniowych, które oddzielałyby wieżę katedry od reszty obiektu. Obaj księża podczas przesłuchania w charakterze podejrzanych nie przyznali się do przedstawionych im zarzutów i odmówili składania wyjaśnień. Grozi im nawet 8 lat więzienia.
Obecnie wokół wieży katedry wciąż są ustawione rusztowania, a robotnicy wciąż zajmują się odbudową spalonej wieży. Szacuje się, że prace mogą potrwać nawet trzy lata. Do naprawy jest cała wieża od miejsca zamontowania dzwonów – od poziomu czwartego do szóstego, cała konstrukcja drewniana podtrzymująca hełm i mur pruski, kopuła oraz katedralne organy.
Proboszcz katedry szacuje, że pierwsza msza św. odbędzie się w katedrze na Święta Bożego Narodzenia 2019. To nie oznacza jednak, że prace zostaną wówczas zakończone. Szacuje się, że remont katedry pochłonie 20 mln zł. Diecezja zielonogórsko-gorzowska otrzyma na ten cel z budżetu państwa ponad 3,3 mln zł. Wysokość odszkodowania od ubezpieczyciela może wynieść około 2-3 mln zł. Ze zbiórek i akcji na rzecz odbudowy katedry zebrano milion złotych.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa,FC/gp / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24, www.gdansk.karmelici.pl