Po serii nocnych podpaleń, mimo opublikowania monitoringu, ich sprawca przez tydzień był nieuchwytny. W końcu sam zgłosił się na policję. 34-letni mężczyzna przyznał się we wtorek do czynów, usłyszał zarzuty i został aresztowany.
W zeszłym tygodniu w Poznaniu wybuchło kilkanaście pożarów: na ulicy Bułgarskiej i Swobody oraz na skrzyżowaniu ulic Grochowskiej i Świt. Od początku podejrzewano, że te pożary nie są przypadkowe. Potwierdziły to nagrania z monitoringu.
Podpalacza szukała policja. Opublikowano jego wizerunek. Wyznaczono też nagrodę za pomoc w jego ujęciu. W poniedziałek rano policja poinformowała, że zgłosił się do nich mężczyzna, który twierdził, że to jego widać na opublikowanych nagraniach.
Zarzuty dla podpalacza
We wtorek rano mężczyzna został doprowadzony do prokuratury, gdzie złożył wyjaśnienia. Później usłyszał zarzuty.
- 34-letniemu mieszkańcowi Poznania ogłoszono zarzut popełnienia sześciu przestępstw zniszczenia mienia poprzez podpalenie, na łączną kwotę ponad 25 tysięcy złotych. Sprawca przyznał się do winy i przedstawił swoją wersję zdarzenia - mówi Michał Smętkowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Jak zaznacza prokurator, wersja ta różni się od dotychczasowych ustaleń śledczych. Będzie ona weryfikowana.
Prokuratura złożyła wniosek do sądu o tymczasowe aresztowanie mężczyzny. Sąd przychylił się do tego wniosku, co oznacza, że 34-latek najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie.
Autor: ib/mś / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań