50-letni mężczyzna skakał ze spadochronu nad lotniskiem w Pile (Wielkopolska) z pokładu samolotu. Spadł na ziemię po tym, jak nie otworzył mu się spadochron. Zginął na miejscu. Według Michała Żmudy, prezes Związku Spadochroniarzy Polskich w Poznaniu, mężczyzna był doświadczonym instruktorem skoków spadochronowych. Policja bada okoliczności zdarzenia.
Do wypadku doszło w niedzielę (24 września) przed godz. 14 na pilskim lotnisku (województwo wielkopolskie). - 50-letni mieszkaniec powiatu toruńskiego wykonywał skok ze spadochronem z pokładu samolotu. Z niewyjaśnionych dotąd przyczyn nie otworzył tego spadochronu i spadł na ziemię – poinformował sierżant sztabowy Wojciech Zeszot, oficer prasowy policji w Pile.
Spadochroniarz zginął na miejscu. Trwają czynności służb
Mężczyzna zginął na miejscu. Śledczy rozpoczęli działania mające przybliżyć okoliczności zdarzenia. Na razie nie ma informacji, czy 50-latek próbował otworzyć zapasowy spadochron.
Michał Żmuda, prezes Związku Spadochroniarzy Polskich w Poznaniu, mówił w rozmowie z TVN24, że mężczyzna był doświadczonym instruktorem spadochronowym. - Wykonywał skok z dwóch tysięcy metrów razem z grupą trzech innych skoczków spadochronowych - poinformował.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24