Pracownik Muzeum Okręgowego w Pile odkrył na dnie Gwdy ślady pradawnej nekropolii. - Nurt bywa tak silny, że porywa mnie i niesie razem z dużymi kamieniami - mówi dr Jarosław Rola, nurek i archeolog w jednej osobie. - Trzeba niezwykle uważać na zatopione drzewa, które są śmiertelną pułapką. Chwila nieuwagi i można skończyć jako skamielina wprasowana w dno rzeki - dodaje naukowiec z właściwym sobie poczuciem humoru.
Ryzyko się jednak opłaca. Dzięki podwodnym poszukiwaniom Jarosława Roli Muzeum Okręgowe w Pile wzbogaciło się o wiele ciekawych zabytków. To pokaźny zbiór naczyń, z których najstarsze ma trzy tysiące lat, a najmłodsze sto. Tych znalezisk być może by nie było, gdyby kierownik muzealnego działu archeologii nie był jednocześnie strażakiem ochotnikiem.
Urny miały nosy i oczy
- To koledzy z ratownictwa wodnego znaleźli pierwszy zabytek, gdy prowadzili ćwiczenia z nurkowania w rzece Gwdzie - wspomina Jarosław Rola, chwytając do ręki gliniany przedmiot przypominający hokejowy krążek. Widać na nim jeszcze różowe resztki wodnych porostów - Gdy mi go pokazali, od razu rozpoznałem pokrywkę popielnicy kultury pomorskiej - tłumaczy reporterowi TVN24.
Przedstawiciele tej kultury, którzy dwa i pół tysiąca lat temu mieszkali na terenie północnej Polski, słynęli z fantazyjnego sposobu chowania zmarłych. Nie dla nich były nudne urny. Bliskich po kremacji wsypywali do popielnic twarzowych. Naczynia miały wyraźnie wyodrębnione oczy i nos, a niekiedy nawet uszy z kolczykami. Nad brzegami Gwdy pradziejowi "pomorzanie" mieli swój cmentarz.
- Meandrująca rzeka przez setki lat zmieniała swój bieg, aż w końcu wymyła pradawne cmentarzysko - wyjaśnia dr Rola. - Wiedziałem, że na jednej pokrywce się nie skończy i że trzeba zacząć systematyczne poszukiwania.
Nekropolia wielokrotnego użytku
Archeolodzy żartują, że gdyby Niel Armstrong założył na księżycu wykop archeologiczny, to znalazłby tam ślady kultury łużyckiej. Przedstawicieli tej wszędobylskiej społeczności z epoki brązu stworzyli słynną osadę w Biskupinie, dziś obowiązkowy cel szkolnych wycieczek. Kręcili się też w okolicach dzisiejszej Piły. Najlepszy dowód to pucharek, który udało się "wynurkować" w zeszłym roku.
- Sądzę, że był on tak zwaną przystawką grobową i mógł zawierać jakiś pokarm, który postawiono obok właściwej urny zawierającej prochy - mówi Jarosław Rola. - Ze względu na charakterystyczny kształt możemy go dobrze datować i wiemy, że cmentarzysko jest bardzo stare oraz wykorzystywały go rozmaite kultury, bo nie tylko łużycka i pomorska - dodaje.
Ostatni raz zmarłych nad brzegami Gwdy grzebano dwa tysiące lat temu. Słynni Wandale, na długo zanim założyli swoje państwo w Afryce, zaludniali tereny dzisiejszej Polski. W tym sezonie z Gwdy wyłowiono pękaty kubek, który należał do wojowniczych Germanów.
- To świetne znalezisko, bo rodzi szereg pytań. Zasięg tak zwanej kultury przeworskiej, z którą łączy się Wandalów, nie był wcześniej rozpoznany tak daleko na północ. Ten kubek oznacza, że albo tu mieszkali, albo miejscowa społeczność prowadziła z nimi handel, a naczynie to import z południa - tłumaczy archeolog.
Brzegi Gwdy jako miejsce graniczne świetnie nadawało się na cmentarz i przez ponad tysiąc lat przyciągało kolejne grupy ludzi, które chciały chować tutaj swoich zmarłych. Jak dotąd wydzielono już trzy fazy funkcjonowania cmentarzyska. Znaleziono też przedmioty, które zgubili późnośredniowieczny rybacy czy flisacy, jak na przykład efektowny dzban stalowo-szary. I to na pewno nie koniec odkryć.
- Rwący nurt rzeki z jednej strony utrudnia poszukiwania, a z drugiej czyni je w ogóle możliwymi - mówi Jarosław Rola. - Gdy schodzimy pod wodę jednego dnia, to możemy nic nie znaleźć. A jak wrócimy za tydzień lub dwa, to prąd może odsłonić przedmioty, których wcześniej nie widzieliśmy - dodaje.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Muzeum Okręgowe im. Stanisława Staszica w Pile