Co najmniej 15 tysięcy złotych, według policji, będzie musiał zapłacić mężczyzna, który wpadł w szał, kiedy załoga karetki chciała udzielić mu pomocy. Zdemolował wyposażenie auta pogotowia. - Wyrwał podłokietnik, powyginał nosze, rozerwał pompę infuzyjną - wylicza Adam Waligóra, ratownik medyczny z Zielonej Góry.
W niedzielę, około 21:30, załoga ratownictwa medycznego dostała zgłoszenie o mężczyźnie leżącym na parkingu przy ulicy Mickiewicza w Nowogrodzie Bobrzańskim.
- Był to nietrzeźwy 36-latek. Ratownicy stwierdzili u niego obrażenia głowy - przekazuje Małgorzata Barska, rzeczniczka policji w Zielonej Górze.
Uwolnił się z pasów
Ratownicy zdecydowali, że przeniosą mężczyznę do karetki i wykonają mu jedno badanie, na które, jak podaje jeden z ratowników, 36-latek się zgodził. Ułożyli go na noszach. - Wtedy wpadł w szał. Szarpał się, a jak osłabł, to całkowicie podpięliśmy go pasami - relacjonuje ratownik medyczny Adam Waligóra.
Po chwili okazało się, że pasy nie są dla 36-latka żadną przeszkodą. - Uwolnił sobie ręce i zaczął łapać wszystko, co miał w zasięgu, zaczął szarpać, wyrywać, dlatego wyrwał podłokietnik, powyginał nosze, rozerwał pompę infuzyjną, łapał za kable od kardiomonitora, rzucał w nas tymi kablami - wylicza ratownik.
36-latek miał też wyzywać też ratowników i ich opluć - podaje policja.
Pacjenta spacyfikowali dopiero policjanci. Zabrali go do szpitala, a zaraz później na izbę wytrzeźwień. Badanie wykazało dwa promile alkoholu w jego krwi. Obrażenia głowy nie były poważne, jego zdrowiu nie zagraża żadne niebezpieczeństwo.
Przyznaje się do winy
Szacowanie strat wciąż trwa, ale jak informuje policja, ze wstępnych wyliczeń wynika, że naprawienie sprzętu będzie kosztowało minimum 15 tysięcy złotych. Sam koszt pompy infuzyjnej (maszyna do dawkowania leków) to 10 tysięcy.
36-letni mężczyzna został już przesłuchany. Usłyszał zarzuty zniszczenia mienia, naruszenia nietykalności cielesnej ratowników i znieważenia ich. Do wszystkich trzech się przyznał i zapowiedział dobrowolne poddanie się karze.
Grozi mu osiem miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, będzie musiał też pokryć wszystkie koszty szkód, jakie wyrządził.
Reporter TVN 24 próbował rozmawiać z 36-latkiem, kiedy ten wychodził z budynku prokuratury po zakończonym przesłuchaniu. Nie chciał powiedzieć, dlaczego wykazał się w niedzielę taką agresją. - Jeżeli zrobiłem coś złego, to przepraszam - uciął krótko.
Autor: ww//ec / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: Adam Waligóra