Archeolodzy prowadzący badania w miejscu dawnej poznańskiej kolegiaty odkopali czaszkę przeciętą na pół. -To ślady przeprowadzonej sekcji, zdjęto wieko czaszki, najprawdopodobniej w celach naukowych - precyzuje archeolog Artur Dębski.
Historycy medycyny zacierają ręce. Odkrycie znacznie podniosło rangę prac prowadzonych przy poznańskiej kolegiacie. - Szkielet nosi wyraźne ślady zabiegu pośmiertnego, są to ślady przeprowadzonej sekcji. Czaszka została przecięta i zdjęto jej wieko, najprawdopodobniej w celach naukowych - tłumaczy Artur Dębski, archeolog.
Wiadomo, że zabieg nastąpił nie później niż w pierwszej połowie XVII wieku. - Oznaczałoby to, że mamy do czynienia z jednym z pierwszych tego typu zabiegów w tej części Europy - dodaje z dumą.
"Świadomie pozwolił na pośmiertne badania"
Odkrycie świadczy również o wyjątkowości skomplikowanych trepanacji. Takie pośmiertne zabiegi służyły w tamtych czasach lekarzom do poznawania tajników ludzkiego ciała, ale do sekcji wykorzystywano zazwyczaj przypadkowe ciała. - W tym celu służyły zwłoki zmarłych więźniów lub bezimienne ciała znalezione na ulicy – mówi Marcin Ignaczak, który kieruje pracami.
A kolegiata to nie miejsce, w którym grzebano byle kogo. Nie znajdziemy tam szczątków rzezimieszków i bandytów, aby zasłużyć sobie na grobowiec w podziemiach kościoła trzeba było być "kimś".
- Możemy stwierdzić, że osoba którą poddano temu zabiegowi, albo sama wyraziła zgodę na wykorzystanie ciała do celów naukowych, albo ktoś z najbliższej rodziny wyraził taką zgodę. Musiał być to ktoś znany, zacny, doceniany w środowisku, kto podjął świadomie tego rodzaju decyzję - wyjaśnia Dębski.
Czaszkę otwierał medyk sułtana?
Jednym z najsławniejszych lekarzy w XVI wieku w Poznaniu był Józef Struś, znany w całej Europie, który był nadwornym medykiem Zygmunta Augusta i sułtana Sulejmana Wspaniałego. Struś interesował się tętnem ludzkim, opisał jako pierwszy na świecie wiele zjawisk związanych z krążeniem. Badacze liczą po cichu, że za wykonanie zabiegu odpowiada ten właśnie mistrz, a przynajmniej któryś z jego uczniów.
- To była pośmiertna autopsja, więc zastanawiamy się, czy aby nie poprowadził jej sam Józef Struś. W tamtych czasach niewielu było lekarzy, którzy zajmowali się takimi badaniami. To prawdziwa sensacja - cieszy się Marcin Ignaczak.
Bezimienny
Na pierwszy rzut oka profesjonalistów, ciało należy do dorosłego mężczyzny. Aby dowiedzieć się więcej, trzeba będzie poczekać na wyniki kompleksowych badań, jakim zostaną poddane szczątki. Nie jest powiedziane, że są to ostatnie tak cenne znaleziska - prace przy placu Kolegiackim mają potrwać do końca lipca.
Autor: ww / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24