"Człowiek żyje tak długo, aż nie zginie po nim pamięć" - głosi napis na płycie, która od kilku tygodni znajduje się przy moście w Nowym Mieście nad Wartą. W 1969 roku autobus przebił barierki i spadł w dół. Zginęło 11 osób. O tej katastrofie wiadomo było niewiele. Wszystko zmieniło śledztwo wnuka jednej z ofiar.
Był 13 września 1969 roku. Dochodziła godzina 6. Autobus, którym z wycieczki do Trójmiasta wracali pracownicy Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej w Radlinie, zatrzymał się przed mostem między Lubrzem a Nowym Miastem nad Wartą, by przepuścić jadący z przeciwka pojazd. Z autobusu wysiadła wówczas miejscowa nauczycielka. Kobietę zabrano po drodze, złapała autobus "na stopa".
Po chwili pojazd ruszył. - Wjechaliśmy na most i w pewnym momencie poczułem, jakbyśmy na tym moście się nie mogli zmieścić i się ocieramy. Wstałem z siedzenia i drogi nie widziałem, tylko przepaść (...) Kierowca stanął, trzymał kierownicę, głowę skierował do pasażerów i mówił: "Ludzie, ratujcie się!" - wspominał przed rokiem w TVN24.pl Henryk Banasik, jeden z pasażerów.
Inny z pasażerów, Julian Juskowiak, dodawał: - Autobus zahaczył się jeszcze o barierkę, zawisł chwilę na niej i spadł na dach.
W okolicy słychać było huk. Konrad Czosnowski, kierownik Stolarskiej Spółdzielni Pracy "Jawor" w Nowym Mieście nad Wartą, pamiętał, że właśnie wtedy się golił, a jego 16-letni syn stał przed domem na schodach. "Syn krzyknął: - Autobus spadł z mostu! Była godzina 5.46. Natychmiast poleciłem Andrzejowi dzwonić na MO, skoczyłem na rower i po paru chwilach znalazłem się na miejscu wypadku. Tam wraz z innymi zaczęliśmy organizować pomoc" – relacjonował dziennikarzowi "Gazety Poznańskiej".
Z pomocą ruszyli też czterej kierowcy ciężarówek, które stały na pobliskim parkingu. Pierwszych rannych do szpitali zawozić mieli mieszkańcy. A potem, gdy na miejsce przybyły już karetki, to one zabierały poszkodowanych do szpitali w Środzie Wielkopolskiej i Jarocinie. "Zmobilizowano całą miejscową służbę zdrowia. Na przykład w Jarocinie zgłosiły się ochotniczo pielęgniarki zakładowe. W obu miastach stawili się zaraz ludzie chcący oddać krew rannym" – pisała "Gazeta Poznańska".
Nowe światło po latach
Już dwa dni po zdarzeniu gazety zaczęły obciążać winą za wypadek kierowcę. "Według informacji oficera dyżurnego KP MO w Jarocinie, przyczyną wypadku było prawdopodobnie znużenie kierowcy" – podawał 15 września 1969 r. "Głos Wielkopolski".
Tych informacji nigdy nie sprostowano.
W wypadku zginęło 10 osób. Po kilku dniach w jednym ze szpitali zmarła 11. ofiara.
Po 51 latach wnuk Zygfryda Pawełczyka, jednej z ofiar wypadku, przeprowadził własne śledztwo na temat jego okoliczności.
- Ilekroć pytałem o dziadka, słyszałem, że kierowca autobusu zasnął na moście i pozabijał ludzi. Tata miał wtedy osiem lat i wspominał mi, że jechał z babcią zidentyfikować ciało mojego dziadka (...) Ta sprawa nie dawała mi spokoju – opowiadał tvn24.pl Łukasz Pawełczyk.
W internecie nie znalazł żadnych informacji o wypadku. Miał tylko jeden wycinek prasowy.
Zaczął od wizyt w komendach policji w Jarocinie i Nowym Mieście w Poznaniu. Tam jednak nie znalazł żadnych informacji o wypadku. Podobnie w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej.
Wtedy, zamiast dokumentów, zaczął szukać ludzi. Pod jego apelem na Facebooku wysypała się lawina komentarzy.
Dzięki temu dotarł do ponad 20 świadków zdarzenia. Pasażerów, którzy jechali z jego dziadkiem. Rodzin - takich jak jego - które straciły swoich bliskich. Syna milicjanta, który badał przyczyny wypadku.
- Każdy, z kim rozmawiałem, mówi, że kierowca nie spał. I to jest najważniejsza sprawa, by raz na zawsze odciążyć kierowcę od tego brzemienia, że on zasnął, jak ludzie po tym wypadku mówili - podkreślał Pawełczyk.
Miejsce pamięci
Gdy w styczniu na tvn24.pl ukazał się reportaż na temat wypadku, zapowiadał, że chce zadbać o to, by nikt o tragedii sprzed 51 lat już nie zapomniał. Już wtedy miał gotową tablicę upamiętniającą ofiary wypadku.
Jednak dopiero niedawno, za zgodą starostwa w Środzie Wielkopolskiej, tablica stanęła na przyczółku mostu, z którego spadł autobus. Dzisiaj z przeprawy korzystają jedynie mieszkańcy kilku domów, które leżą między Wartą a terenami zalewowymi.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: ze zbiorów Biblioteki Raczyńskich w Poznaniu / Łukasz Pawełczyk