Jeszcze w sobotę chwalili się, że zwiedzających - mimo epidemii koronawirusa - u nich nie brakuje. We wtorek dostali rachunek za gaz i miny im zrzedły. "Odczytawszy kwotę na rachunku za ogrzewanie Muzeum, zmuszeni jesteśmy tymczasowo zatrzymać zwiedzanie obiektu" - poinformowało Muzeum Bambrów Poznańskich.
O czasowym zamknięciu placówki poinformowało we wtorek prowadzące je Towarzystwo Bambrów Poznańskich. Powodem jest podwyżka cen ogrzewania. "Bamber to rolnik bogaty, ale cena gazu go przybiła" - napisało na Facebooku.
- Przyszedł rachunek, który mnie osobiście powalił na kolana - przyznaje Ryszard Skibiński, prezes Muzeum Bambrów Poznańskich. I porównuje go do tego z zeszłego roku. Wówczas za ogrzewanie zapłacili około 1200 złotych. Teraz niespełna 5 tysięcy złotych.
- Następnych rachunków nie jesteśmy w stanie opłacić, stąd taka decyzja - mówi Skibiński.
Muzeum Bambrów Poznańskich ponownie ma zostać otwarte, gdy na dworze będzie cieplej i koszty ogrzewania pomieszczeń spadną. Trwają też poszukiwania innych, tańszych rozwiązań dogrzania placówki. "Bambrzy są zaradni, z niejednego kłopotu wyszli. Jesteśmy dobrej myśli" - napisało Muzeum Bambrów Poznańskich w komentarzu.
Muzeum mają od 19 lat
Muzeum Bambrów Poznańskich to unikalna placówka kulturalna w Poznaniu, w której zapoznać się można z historią osadników z Bambergu, przybyłych na ziemie poznańskie w XVIII wieku oraz kulturą wsi wielkopolskiej. Ekspozycja prezentuje między innymi chatę typową dla wsi podpoznańskiej przełomu XIX i XX wieku, charakterystyczne stroje Bamberek, narzędzia oraz pamiątki rodów Bambrów, których potomkowie do dziś stanowią cześć społeczności miasta Poznania.
Muzeum otwarto w 2003 roku dzięki wysiłkom Towarzystwa Bambrów Poznańskich, życzliwości poznaniaków i dzięki zaangażowaniu sponsorów. Jego otwarciem Towarzystwo chciało uczcić rocznicę 750-lecia lokacji miasta Poznania. Muzeum utrzymywane jest przez Towarzystwo i prowadzone społecznie.
Przyjechali, gdy innych wzięła cholera
Pierwsi przybysze z Bambergu leżącego we Frankonii na południu Niemiec dotarli do Poznania 303 lata temu, w sierpniu 1719 roku. Sprowadzono ich, by zasiedlili opuszczone wsie, które były wyludnione po wojnie północnej i epidemii cholery.
- Pierwsi przybysze dostali ziemię w okolicy Lubonia, żeby ją uprawiać i wspomóc gospodarkę. To byli osadnicy niemieckiego pochodzenia, ale katolicy, wobec czego ich integracja z innymi mieszkańcami przebiegała gładko - mówił TVN24 Jan Mazurczak, dyrektor Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej. Oprócz Lubonia osiedlali się na Boninie, Jeżycach, Winiarach, Ratajach, Górczynie oraz Wildzie. Umową regulującą życie przybyszów był kontrakt zawarty pomiędzy nimi a władzami miasta.
Na początku XX wieku okoliczne wsie włączono do miasta i stały się jego dzielnicami. Obecnie potomkowie osadników z Bambergu stanowią integralną część poznańskiej społeczności. Trudno jest określić, jak wielu rdzennych poznaniaków ma bamberskie korzenie.
Są jednym z symboli miasta
Niespełna 200 lat po dotarciu pierwszych bambrów Leopold Goldenring, żydowski kupiec i właściciel winiarni mieszczącej się przy Starym Rynku, postanowił ufundować miastu studzienkę. Miała ona stanąć w pobliżu jego lokalu - koło ratusza, u wylotu ulicy Woźnej - i być jego reklamą i pełnić funkcję użytkową jako poidło dla koni i źródło wody dla kwiaciarek.
Pomnik wykonał rzeźbiarz Josef Wackerle. Rzeźba stanęła w 1915 roku. Studzienka z dziewczyną w ozdobnym bamberskim stroju ludowym, w czepcu na głowie i z wielką kokardą pod szyją bardzo spodobała się mieszkańcom. Dziś Bamberka to jeden z symboli Poznania, obok koziołków, rogala świętomarcińskiego, sylwetki Ratusza czy Okrąglaka.
Co ciekawe, Bamberka nie była wymysłem jego wyobraźni. Istniała naprawdę. Do pomnika pozowała Jadwiga Gadziemska, kelnerka z winiarni Goldenberga.
Źródło: TVN 24 Poznań, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24