TVN24 dotarł do nagrania monitoringu z ulicy Wierzbięcice, na której w poniedziałek doszło do tragicznego wypadku. Zderzyły się dwa samochody, którymi kierowali 40-letni mężczyzna i jego 19-letni syn. Jedno auto wypadło na chodnik i staranowało dwoje pieszych, którzy trafili do szpitala. Ranny 59-letni mężczyzna zmarł kilka godzin później.
Na nagraniu monitoringu widać brawurową jazdę ojca i syna. Jest to jednak zaledwie część zapisu. Policja i prokuratura okroiły nagranie o drastyczne sceny z chodnika, gdzie doszło do potrącenia.
Zarzuty dla nastolatka
W środę nastolatek złożył w prokuraturze obszerne wyjaśnienia. Nadal, podobnie jak w poniedziałek, tuż po wypadku, uważa się za niewinnego i zrzuca winę na usterkę techniczną samochodu, którym kierował.
Innego zdania jest prokuratura, która już postawiła zarzuty 19-letniemu kierowcy.
- Mężczyzna usłyszał zarzut nieumyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym, w wyniku czego śmierć poniósł pieszy. Grozi mu za to do ośmiu lat więzienia - poinformowała Magdalena Mazur-Prus, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Prokuratura przygotowuje również wniosek o tymczasowy, trzymiesięczny areszt dla nastoletniego kierowcy.
Ojciec 19-latka, który jechał citroenem, jest na wolności i ma status świadka.
Nagranie z monitoringu:
Wina "dojazdówki"?
19-letni kierowca BMW, który, nie posiadał ani ubezpieczenia samochodu, ani prawa jazdy, w poniedziałek został zatrzymany na miejscu wypadku, ale po spisaniu danych przez policję został zwolniony. Kiedy wieczorem ze szpitala dotarła tragiczna informacja, iż jeden z potrąconych pieszych zmarł, prokuratura zadecydowała, że przesłucha również tego młodszego z kierowców. Początkowo policja nie mogła znaleźć 19-latka - nie było go w miejscu zamieszkania - ale w końcu, wraz z adwokatem, zgłosił się na policję.
Wcześniej, zanim oddalił się z miejsca zdarzenia, lokalnym dziennikarzom udało się z nim zamienić kilka słów. Pytany o przyczynę wypadku, mówił o pękniętej "dojazdówce", zamocowanej na tylnej osi samochodu. Zaprzeczył, iż miał ścigać się z kierowcą drugiego auta, a także nie przyznał się, że go zna.
Brawura w BMW
Policja dostała zgłoszenie o zderzeniu osobowych BMW i citroena. Jednak kiedy funkcjonariusze pojawili się na miejscu, tego drugiego już nie było. Zastali za to skasowane czarne BMW z zamontowanym z tyłu kołem zapasowym, tzw. dojazdówką. Policja ustaliła, iż po zderzeniu BMW przejechało przez wysepkę tramwajową i wjechało na chodnik. Tam staranowało dwóch przechodniów i zatrzymało się na ścianie budynku.
Grupa świadków zdarzenia twierdziła, że kierowcy samochodów się ścigali i ten siedzący za kierownicą BMW stracił panowanie nad pojazdem, w wyniku czego wpadł na chodnik. Inni świadkowie nie potwierdzili wersji miejskiego wyścigu. Również przesłuchany 40-letni kierowca citroena zaprzeczył jakoby ścigał się ze swoim synem.
Autor: ib / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: monitoring miejski