Dominik M., partner Adama Z. podejrzanego o zabójstwo Ewy Tylman, oskarżał policjantów. Twierdził, że podczas przesłuchań był przez nich dręczony. Policjanci mieli używać wobec niego obelżywych słów, pokrzykiwać na niego i wyśmiewać z jego orientacji seksualnej. Zielonogórskiej prokuraturze nie udało się tego potwierdzić. Śledczy właśnie umorzyli postępowanie w sprawie rzekomego przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy z Poznania.
Do zdarzenia miało dojść w grudniu 2015 r. podczas przesłuchania przez policjantów z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Dominik M., partner Adama Z. podejrzanego o zabójstwo Ewy Tylman, był świadkiem w sprawie.
Obaj rozmawiali ze sobą tuż po tym, jak kamery monitoringu ostatni raz nagrały Ewę Tylman. Zdaniem śledczych, Adam Z. zepchnął dziewczynę ze skarpy, a potem nieprzytomną wrzucił do wody. Przez telefon Dominik M. miał wskazywać drogę Adamowi Z.
"Krzyczeli na mnie, uderzali pięściami w stół"
Dominik M. poskarżył się, że w trakcie przesłuchania był dręczony. - Twierdził, że używano wobec niego obelżywych słów, pokrzykiwano na niego, wyśmiewano z jego orientacji seksualnej - wymienia Zbigniew Fąfera, rzecznik zielonogórskiej prokuratury. Policjanci mieli w ten sposób zmuszać go do złożenia zeznań.
W lutym zeszłego roku M. zeznawał w sądzie w procesie zabójstwa Ewy Tylman. To właśnie tam miał powiedzieć o tym, że był zastraszany i w jaki sposób do tego dochodziło. "Kazali usiąść na krześle i cały czas mówili, że mam zacząć mówić prawdę, co za głupoty pier***ę. Pytali, czy wiem, ilu takich jak ja ma Adam, że on też lubi ich prowadzić nad rzekę. Krzyczeli na mnie, uderzali pięściami w stół, mówili, że jestem kiepskim aktorem" - zeznawał.
W samochodzie z kolei miał usłyszeć, że "żarty się skończyły" i że jeśli będzie kłamać, odpowie za fałszywe zeznania.
Kolejne umorzenie
Sprawą w odrębnym postępowaniu zajęła się zielonogórska prokuratura. Wcześniej śledczy z tego miasta umorzyli śledztwo dotyczące wymuszania zeznań od Adama Z. Mężczyzna, oskarżony o zabójstwo Ewy Tylman, zarzucał przesłuchującym go policjantom stosowanie przemocy psychicznej i fizycznej. - Nikt ani nic nie potwierdziło wersji przedstawionej przez Adama Z. - mówił Fąfera.
Podobnie stało się w przypadku zeznań Dominika M. - Postępowanie prowadzone było przez kilka miesięcy. Mężczyzna składał wnioski dowodowe, które niemal w całości zostały uwzględnione przez prokuratora. Wszystkie zawnioskowane osoby, w tym policjanci, zostali przesłuchani. Wszystkie przeprowadzone czynności, w tym konfrontacje, nie pozwoliły na uznanie, że mamy do czynienia z przestępstwem - wyjaśnia Fąfera.
"Fakty nie miały miejsca"
Prokurator uznał, że zebrany materiał dowodowy nie pozwala na przedstawienie komukolwiek zarzutów i że "fakty podawane przez pokrzywdzonego nie miały miejsca".
Jak dodaje Fąfera, nie oznacza to, że Dominik M. zostanie teraz pociągnięty do odpowiedzialności za składanie fałszywych zeznań. - Fakty nie potwierdziły się, brakuje dowodów na przestępstwo, ale jednocześnie nie możemy wykluczyć ze stuprocentową pewnością, że do takiej sytuacji nie doszło - tłumaczy Fąfera.
Tymczasem proces w sprawie zabójstwa Ewy Tylman nadal toczy się przed poznańskim sądem. Najbliższa rozprawa zaplanowana jest na 23 stycznia.
Autor: FC/gp / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24