Początkowo była to zwyczajna interwencja - policjantów wezwano do nieprzytomnego, pijanego mężczyzny, który leżał na ulicy. Jednak to, co się stało później w szpitalu, wprawiło lekarzy i funkcjonariuszy w osłupienie. Po badaniu krwi okazało się, że 32-latek miał w organizmie siedem promili alkoholu, co oznacza, że znacznie przekroczył śmiertelną dawkę. Mężczyzna przeżył i niebawem trafi do aresztu. Był bowiem poszukiwany.
We wtorek po godzinie 20 dyżurny zielonogórskiej policji przyjął zgłoszenie o nieprzytomnym mężczyźnie leżącym na terenie targowiska przy ulicy Owocowej. Patrol, który przyjechał na miejsce, wyczuł od niego silną woń alkoholu. Funkcjonariusze postanowili wezwać karetkę, która odwiozła mężczyznę niedługo potem do szpitala.
Pijany i poszukiwany
- Tam przeprowadzone pierwsze badanie wykazało, że w organizmie ma on aż siedem promili alkoholu. O godzinie szóstej rano policjanci pojechali do szpitala po raz kolejny. Mężczyzna odzyskał przytomność, dzięki czemu można było potwierdzić jego tożsamość. O tej godzinie w jego organizmie wciąż było pięć promili alkoholu - informuje Małgorzata Barska, rzecznik zielonogórskiej policji.
Poznawszy personalia 32-latka, policjanci wiedzieli już, że jest poszukiwany przez gdańską prokuraturę oraz sąd w Zielonej Górze do osadzenia w areszcie w związku z kradzieżą.
Mężczyzna prędzej czy później tam trafi. O tym, kiedy to się stanie, zadecydują lekarze. Na razie jego stan na to nie pozwala. Za śmiertelną dawkę alkoholu uważa się 4,5 promila alkoholu w organizmie. Przy "wyniku" 32-latka to normalne, że będzie wymagał hospitalizacji w najbliższym czasie. W szpitalu cały czas pilnują go policjanci.
Zobacz innych "rekordzistów" w spożyciu:
Nieprzytomnego mężczyznę policjanci zastali przy ulicy Owocowej w Zielonej Górze:
Autor: ib/gp/kwoj / Źródło: TVN24 Poznań