Poznańska prokuratura umorzyła sprawę kradzieży skarbonki z pieniędzmi z gabinetu weterynaryjnego. Powód? Złodziej twierdzi, że ukradł "tylko" 470 złotych. A w takim wypadku to tylko wykroczenie.
Skarbonka stała na ladzie w klinice weterynaryjnej przy ulicy Naramowickiej w Poznaniu. Zbierano do niej datki klientów na pomoc dla zwierząt.
Po wizycie pewnego mężczyzny 26 października skarbonka zniknęła.
Odpowiedź na to, gdzie jest, dało nagranie z monitoringu. Kamera zarejestrowała moment, w którym pracownik kliniki zostawił gościa na chwilę samego.
Na początku nagrania widać, jak mężczyzna się rozgląda. Kiedy upewnił się, że nikt go nie widzi (oprócz papużek znajdujących się w klatce przy wejściu do kliniki), podszedł do lady, spakował skarbonkę do torby i pospiesznym krokiem skierował się do wyjścia.
Odpowie jak za wykroczenie
Policja poszukiwała złodzieja i opublikowała nagranie. Udało się go zatrzymać, ale śledczy nie są mu w stanie udowodnić przestępstwa.
Wszystko przez to, że nie wiadomo, ile pieniędzy było w skarbonce. Prezes Fundacji dla Zwierząt Animalia Małgorzata Galica, szacuje, że kwota powinna przekroczyć 900 zł.
- W toku postępowania przygotowawczego zeznała, że w okresie od 1 stycznia 2017 r. do 5 listopada 2017 r. Fundacja zebrała w ten sposób kwotę 903 złotych i 5 groszy. Dla porównania dodała ona także, iż w 2018 roku średnia wielkość zbiórek z innych puszek znajdujących się również w klinkach weterynaryjnych wynosiła około 1700 złotych w skali roku lub około 930 złotych w skali półrocza - podaje adwokat Mateusz Łątkowski.
Ale co innego mówi złodziej. Mikołaj S. zeznał, że w środku znalazł 470 złotych. A to różnica o tyle istotna, że w takim wypadku mielibyśmy do czynienia z wykroczeniem, a nie przestępstwem.
- Niestety pokrzywdzony nie był w stanie wskazać jaka kwota znajdowała się w skarbonce i podaje tylko kwotę szacunkową. Podejrzany twierdzi, że w środku było 470 złotych. W tej sytuacji mamy dwie wersje, i nie możemy żadnej zweryfikować. Zawsze w takich przypadkach przyjmuje się najkorzystniejszą wersję dla sprawcy - tłumaczy Michał Smętkowski z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Tym samym prokuratura umorzyła sprawę z powodu braku "znamion czynu zabronionego". Ale to nie oznacza, że Mikołaj S. nie poniesie konsekwencji.
- Postępowanie karne zostało umorzone, ale akta zostaną przekazane policji celem przeprowadzenia postępowania o wykroczenie. Sprawca jest ustalony, więc po prostu poniesie odpowiedzialność z innej ustawy - nie Kodeksu karnego a Kodeksu wykroczeń - tłumaczy Smętkowski.
Grozi mu za to kara aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
Za puszkę do puszki?
Ale niewykluczone, że sprawa jeszcze wróci do prokuratury. Na postanowienie śledczych Fundacja dla Zwierząt Animalia zamierza złożyć zażalenie. Fortelem ma być sama skarbonka, która do niej nie wróciła.
- Wartość samej puszki równa jest kwocie 67 złotych i 50 groszy, na co jest dowód w postaci faktury VAT opiewającej na kwotę 540 złotych za zakup ośmiu puszek - tłumaczy Łątkowski.
Tym samym wartość skradzionych przedmiotów w wersji przedstawianej przez złodzieja, przekroczyłaby już 500 złotych. A to byłoby już przestępstwo, zagrożone karą nawet 5 lat więzienia.
Autor: FC / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Wielkopolska policja