Rzucił się z nożem na ludzi w sklepie, kolejnych atakował już przed budynkiem. Nożownik z Kożuchowa (woj. lubuskie) zaatakował w sumie dziewięć osób. Wśród nich była pani Monika z dwójką dzieci. Gdyby nie bohaterska postawa jednego z mieszkańców mogłoby dojść do tragedii. Napastnik już trafił do aresztu.
Dramat w Kożuchowie rozegrał się we wtorek przed godziną 7. Jak co dzień, pani Monika przywiozła swoich dwóch synów do rodziców, by ci zaprowadzili ich do szkoły i przedszkola.
"Proszę uważać, on ma nóż!"
- Zaparkowaliśmy przed blokiem, wyszliśmy zza niego i właściwie scena jak z filmu. Biegnie człowiek, nie wiedziałam jeszcze wtedy, że ma nóż i za nim biegnie pan Tomek krzycząc: "proszę uważać, on ma nóż!" - relacjonuje Monika Pertko.
Jej starszy syn zaczął uciekać w jednym kierunku, kobieta z młodszym ruszyła w kierunku pana Tomka" Ten, gdy go minęła, zagrodził drogę nożownikowi.
- Widziałam tylko, że zatrzymał się i przyjął pozycje obronną. Z tego co się później dowiedziałam, ten człowiek już był pół metra ode mnie. Pamiętam, że krzyczałam i strasznie bałam się o Dawida. Nie wiedziałam, gdzie uciekł i czy zdążył uciec - mówi kobieta.
Nożownik odpuścił. Kilka minut później obezwładnił go jeden z policjantów.
W sklepie ranił dwie osoby
Wydarzenia z parkingu poprzedziła wizyta mężczyzny w sklepie przy ul. 22 lipca 1807 r. - Nie miał zamiaru realizować napadu. Celem było pozbawienie życia przypadkowych osób - wyjaśnia jego motywy Marcin Maludy, rzecznik lubuskiej policji.
Mężczyzna ranił nożem dwie kobiety: 43–letnią ekspedientkę i 60–letnią klientkę. Na szczęście rany nie okazały się poważne.
- Ja byłam akurat na magazynie. Wtedy usłyszałam krzyk - mówi Danuta Turkowiak, kierowniczka sklepu. Wybiegła do sklepu i zauważyła mężczyznę z nożem i poranione kobiety. - Ciężko mi rozmawiać o tym. Przeżyłyśmy coś strasznego - dodaje.
"Wszędzie pełno krwi"
Na miejsce szybko przyjechała prezes sieci sklepów. Jak mówi, widok jaki zastała, był przerażający. - Wszędzie pełno krwi, panie w ciężkim szoku. Dopiero po pewnym czasie zaczęły mi opowiadać co się wydarzyło - tłumaczy Ewa Poterała.
Nożownik nikogo więcej nie ranił. W dużej mierze dzięki wspomnianemu panu Tomkowi, który był wtedy w sklepie. - Całe szczęście, że on się znalazł, zachował zimną krew i uratował życie pań, które się tu znajdowały. Zaczął rzucać w napastnika towarem, który miał pod ręką. A że piwa były najcięższe, to to poskutkowało - wyjaśnia Poterała.
Napastnik wybiegł ze sklepu i próbował zaatakować panią Monikę z dwójką synów. I znów zatrzymał go pan Tomek. - Niezwykle odpowiedzialne i oparte na sporym ryzyku utraty własnego życia zachowanie 45-letniego klienta sklepu prawdopodobnie sprawiło, że nie mówimy dziś o ofiarach śmiertelnych - podkreśla Maludy.
Pani Monika również nie ma wątpliwości - on uratował im życie. - Nożownik szedł prosto na nas. Gdyby pan Tomek nie wyszedł wtedy za nim z tego sklepu, to byłaby tragedia.
Mężczyzna - jak przekazał - nie czuje się bohaterem i odmówił spotkania przed kamerą.
Areszt dla nożownika
Tymczasem napastnik, 44-letni mieszkaniec Kożuchowa został zatrzymany. W środę w Prokuraturze Rejonowej w Nowej Soli zostały przeprowadzone z jego udziałem czynności procesowe. Podczas nich usłyszał sześć zarzutów.
- Pięć z nich dotyczy działania w zamiarze bezpośrednim pozbawienia życia dziewięciu osób. Szósty związany jest z czynną napaścią na policjantów - kończy Maludy.
O godzinie 10 odbyło się posiedzenie aresztowe z udziałem zatrzymanego. Mężczyzna w drodze do sądu próbował tłumaczyć dziennikarce TVN24 swoje zachowanie.
- Był pan pijany?
- Nie, cierpiałem
- Cierpiał pan?
- Tak.
- Żałuje pan?
- Tak.
Sąd przychylił się do wniosku prokuratury i aresztował 44-latka na trzy miesiące. Grozi mu dożywocie.
- Podejrzany leczył się psychiatrycznie - powiedział Tomasz Kulczycki, prokurator rejonowy w Nowej Soli.
Autor: FC/gp / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań