Niecodzienne wezwanie otrzymali strażnicy z poznańskiego Piątkowa. Powiadomiono ich, że z zamkniętego samochodu wydobywa się miauczenie kota. Okazało się, że kociak przyjechał do Poznania pod maską auta z małego miasteczka Zielonagóra (pow. szamotulski).
Po przyjeździe na parking strażnicy także usłyszeli miauczenie. - Oględziny zewnętrzne nie potwierdziły obecności zwierzęcia w aucie, lecz jego głos faktycznie był słyszalny. Po ustaleniu miejsca zamieszkania właściciela, poproszono go o zejście i otwarcie pojazdu. Zguba odnalazła się w komorze silnika - tłumaczy Przemysław Piwecki, rzecznik poznańskiej strazy miejskiej.
"Nie szukacie kota?"
Właściciel auta, po odnalezieniu kotka, natychmiast zadzwonił do rodziny spod Obrzycka, od której chwilę wcześniej przyjechał.
- Zapytałem czy nie zaginął im kociak. Usłyszałem, że szukają go od mojego wyjazdu. Uspokoiłem ich, że jest cały, zdrowy i przyjechał do mnie na wakacje - żartuje Tomasz Rottel, właściciel samochodu.
Jak przyznaje, nie ma pojęcia, jak kot dostał się do komory silnika. - Zaparkowałem przed domem. Wtedy musiał jakoś wcisnąć się od spodu pod maskę - tłumaczy.
Najpierw pod maską, potem pod szafą
Kot po uwolnieniu z samochodu, trafił do mieszkania Rottela. - Był bardzo przestraszony, jak tylko go puściłem ukrył się pod szafą. Mój półtoraroczny synek był niepocieszony. Dopiero po jakimś czasie kotek wyszedł i napił się mleka - opowiada mężczyzna.
Kot wrócił już do swojej rodziny. - Nie mogliśmy go przygarnąć, mimo, że jest do oddania. Moja żona jest uczulona na kocią sierść. Może jednak dzięki swojej przygodzie, kotek znajdzie sobie jakąś porządną rodzinę - podsumowuje pan Tomasz.
Autor: FC/b / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Straż Miejska Poznań