Pielęgniarki z jednego z poznańskich szpitali przychodzą do pracy, mimo że powinny przebywać w kwarantannie domowej. Władze szpitala tłumaczą, że nie miały wyboru. A sanepid, że wyraził na to zgodę, bo sytuacja jest wyjątkowa.
Miały kontakt z osobami zakażonymi koronawirusem, więc powinny przebywać w domowej kwarantannie. Tyle że opuszczają mieszkania, by pójść do pracy. Tak robią pielęgniarki ze Szpitala Klinicznego im. Heliodora Święcickiego w Poznaniu. Sprawę nagłośniła "Gazeta Wyborcza".
Na takie rozwiązanie zdecydowano się ze względu na braki kadrowe na oddziale neurochirurgii.
- U jednej z pielęgniarek z tego oddziału test na koronawirusa dał wynik pozytywny. 34 osoby z personelu zostały objęte kwarantanną. Szpital nie może zapewnić wystarczającej opieki, a pacjenci nie mogli zostać wypisani do domów, więc część personelu, z zachowaniem zasad bezpieczeństwa, będzie przyjeżdżać do pracy. Dotyczy to około 10 osób z 34 objętych kwarantanną - mówi tvn24.pl Anna Pawłowska, kierownik oddziału epidemiologii Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu.
Są to osoby, które w drodze do pracy nie korzystają z komunikacji miejskiej, tylko z własnego transportu.
– Optymalną sytuacją jest oczywiście przechodzenie kwarantanny w domu czy w izolatorium. Nie ma co do tego żadnej wątpliwości. Natomiast nie zawsze jest to możliwe. Co ma zrobić szpital, w którym wszyscy neurochirurdzy są objęci kwarantanną, podobnie znaczna część pielęgniarek, druga poznańska neurochirurgia znajduje się w szpitalu zakaźnym zajmującym się leczeniem COVID-19, a pacjentów ze względu na stan zdrowia nie można wypisać do domów? - mówi "Gazecie Wyborczej" Stanisław Szczepaniak, wicedyrektor Szpitala im. Święcickiego w Poznaniu.
"... chyba, że inspekcja postanowi inaczej"
Tylko czy to jest zgodne z prawem? Reporterka TVN24 spytała o to Ministerstwo Zdrowia, ale resort skierował ją do Głównego Inspektora Sanitarnego.
"Zgodnie z ustawą o zwalczaniu chorób zakaźnych u ludzi (art. 34 ust. 4) nie wolno opuszczać miejsca kwarantanny, 'chyba że dana osoba wymaga hospitalizacji albo organ inspekcji postanowi inaczej'. Szczegóły postępowania w sytuacji odstępstwa od ogólnej zasady ustala Powiatowy Inspektor Sanitarny" - odpowiedział Jan Bondar, rzecznik prasowy GIS.
O wyjaśnienie sytuacji poprosiliśmy poznański sanepid, który, podobnie jak GIS, powołał się na ten sam artykuł ustawy.
- Tutaj była taka przesłanka. Na pewno nie naruszyliśmy przepisów prawnych. Inspektor sanitarny musi brać pod uwagę w ocenie sytuacji wiele aspektów pozwalających na podjęcie takich, a nie innych działań. Proszę pamiętać, że personel to osoby narażone na zakażenie, pacjenci też byli potencjalnie narażeni na kontakt. Więc status personelu i pacjentów jest ten sam. Moralny charakter tych działań jest taki, że służba zdrowia ma pomagać, leczyć. Podczas wywiadu z personelem sprawdzano, na ile te osoby, będąc w kwarantannie, były w stanie kontynuować pracę. Żadna z osób nie była przymuszana do pracy - tłumaczy Anna Pawłowska.
W celu zapobiegania szerzeniu się zakażeń i chorób zakaźnych, osoby chore na chorobę zakaźną albo osoby podejrzane o zachorowanie na chorobę zakaźną mogą podlegać obowiązkowej hospitalizacji, izolacji lub izolacji w warunkach domowych. Zakazuje się opuszczania miejsca: 1) izolacji lub izolacji w warunkach domowych, 2) kwarantanny – chyba, że odpowiednio dana osoba wymaga hospitalizacji albo organ inspekcji sanitarnej postanowi inaczej.
Kierownik poznańskiego sanepidu wskazuje też, że szpital zapewnił, iż wszyscy pracownicy będą przestrzegać zasad bezpieczeństwa. Decyzję podjęli wspólnie sanepid i szpital. - Sytuacja jest nietypowa i niestabilna. Wszystko musimy weryfikować i rozważać. Działaliśmy na zasadzie bezpieczeństwa dla wszystkich, by kontynuować świadczenia. To oddział specjalistyczny, personel jest niezbędny. Pracownicy nie posiadają żadnych przepustek, lecz wydaliśmy stosowną decyzję administracyjną, o której wiedzą służby, przeprowadzające ewentualne kontrole - dodaje Pawłowska.
"Pielęgniarki nie są niewolnikami"
Ogólnopolski Związek Pielęgniarek i Położnych o sytuacji z Poznania wie i jak mówi przewodnicząca, pierwsze sygnały o takich praktykach w polskich placówkach pojawiały się już pod koniec kwietnia.
- Do takich sytuacji dochodziło już w Koninie i Kaliszu. Teraz w Poznaniu, ale nie tylko. Mamy już informacje z Dęblina, Gryfic, Koszalina czy Ostrowca Świętokrzyskiego. Jest to dla nas sytuacja niedopuszczalna. Pielęgniarki nie są niewolnikami i podlegają temu samemu prawu, co i inni pracownicy. To oznacza, że skoro każda osoba z tak zwanego kontaktu powinna poddać się kwarantannie, to pielęgniarki również. A jeśli szpitalowi brakuje personelu, to należy zamknąć oddział - mówi tvn24.pl Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Pielęgniarek i Położnych.
Dlatego związek 5 maja zwrócił się do zastępcy Głównego Inspektora Sanitarnego o wydanie pisemnych wytycznych dotyczących tego, jakie zasady obowiązują pracowników ochrony zdrowia, którzy mieli kontakt z zakażonymi koronawirusem.
- Z odpowiedzi wynika, że niedopuszczalne jest polecenie świadczenia jakiejkolwiek pracy przez pracownika medycznego poddanego kwarantannie. To narażanie pacjentów. Niestety, do tej pory GIS nie opublikował tych wytycznych na swojej stronie. Nie wiem, dlaczego tak się stało. Dziś złożyliśmy wniosek do GIS o przekazanie tych wytycznych wszystkim stacjom sanitarno-epidemiologicznym w Polsce - dodaje Ptok.
Związek zawiadomił też o sprawie Rzecznika Praw Obywatelskich.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/Szymon Rutkiewicz