Potrzebują opieki i miłości, niektóre mieszczą się w dłoniach, ale mają coś, co w walce z koronawirusem okazuje się niezastąpione. W Polsce do tej pory nie zdiagnozowano żadnego przypadku SARS-CoV-2 wśród noworodków. Lekarze mają na to swoją teorię. Wszystko dzięki komórkom, w których wirus się namnaża. Noworodki mają ich więcej, dlatego łatwiej sobie z nim radzą.
- Wirus SARS-CoV2 namnaża się głównie w komórkach typu II płuc. Te komórki produkują surfaktant. W okresie wczesnodziecięcym dziecko ma więcej tych komórek i ma dużą produkcję surfaktantu - wyjaśnia prof. Jan Mazela, kierownik Kliniki Zakażeń Noworodka w Ginekologiczno-Położniczym Szpitalu Klinicznym w Poznaniu. Surfakant to związek chemiczny, który rozpręża płuca, sprzyja łatwiejszemu oddychaniu. Powstaje w komórkach, których noworodek ma więcej. W płucach osób dorosłych jest ich nie tylko mniej, ale komórki w zakażonym organizmie wolniej się też odbudowują. To, według lekarzy, może mieć wpływ na rozwój i przechorowanie wirusa, który atakuje drogi oddechowe. - To dlatego mali pacjenci dużo łagodniej przechodzą tę chorobę - dodaje prof. Mazela.
Bez objawów
Noworodki najczęściej przechodzą koronawirusa bezobjawowo. Jeżeli te już występują, to z reguły są podobne do grypy. Co w takim razie powinno zaniepokoić mamę noworodka?
- W tych czasach lepiej nie przyjeżdżać z samą gorączką do szpitala. Należy też unikać dużych zbiorowisk chorych dzieci i wezwać pomoc dopiero, kiedy występują objawy niewydolności oddechowej w postaci duszącego kaszlu, sinica i temperatura - tłumaczy szef poznańskiej Kliniki Zakażeń Noworodka.
Z informacji prof. Jana Mazeli, który pełni także funkcję konsultanta woj. lubuskiego w dziedzinie neonatologii, wynika, że w Polsce do tej pory nie zdiagnozowano ani jednego przypadku koronawirusa u noworodka. Jednak jak przekazał nam rzecznik prasowy ministra zdrowia Wojciech Andrusiewicz, taki rejestr nie jest w ogóle prowadzony. "Uprzejmie informuję, że dane o zakażeniach SARS-CoV-2 w podziale na kobiety w ciąży i noworodki nie są zbierane. Zakres danych statystycznych dotyczących pacjentów z COVID-19 określają szczegółowo przepisy rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 7 kwietnia 2020 r. w sprawie Krajowego Rejestru Pacjentów z COVID-19 (Dz. U., poz. 625). W rejestrze przetwarza się zarówno dane osobowe pacjentów, jak również jednostkowe dane medyczne dotyczące usługobiorcy obejmujące w szczególności: stan zdrowia usługobiorcy w chwili postawienia diagnozy, wywiad epidemiologiczny, informację na temat wykonanych w ramach diagnostyki COVID-19 badań obrazowych, stosowanego leczenia."
Szpital gotowy na "wysyp"
Szpital Ginekologiczno-Położniczy w Poznaniu to największa tego typu placówka w Wielkopolsce i jedna z największych w kraju. Jak przekazała nam pełniąca obowiązki rzecznika prasowego Hanna Walkowiak, szpital jest gotowy na "wysyp" pacjentów z koronawirusem.
Dla zakażonych lub podejrzanych o zakażenie kobiet w ciąży wyizolowano odrębną izbę przyjęć. W szpitalu "przy Polnej" powstały także dwa nowe oddziały - dla przyszłych mam i noworodków. Na oddziale dla mam jest dziewięć pokoi i tyle samo respiratorów i kardiotokografów. Prowadzi tam osobne wejście ze śluzą i komorą do dezynfekcji. Jedna z sal pełni również funkcję sali porodowej. Oddział noworodkowy mieści się wewnątrz szpitala. To wyizolowana część dla dwudziestu zakażonych maluchów. Do tej pory wyniki testów nie potwierdziły zakażenia u żadnego z ponad trzydziestu pacjentów. Izbę przyjęć i obydwa oddziały obsługuje specjalny zespół medyków. To lekarze, pielęgniarki i położne.
- Powstał dla nich niezależny grafik dyżurowy. Lekarze na tym oddziale izolacyjnym pełnią dwunastogodzinne dyżury - mówi dr Maciej Sobkowski, dyrektor Ginekologiczno-Położniczego Szpitala Klinicznego w Poznaniu. Medycy chętnie podjęli się pracy w nowych warunkach.
- Nikt mnie nie delegował, nikt mnie nie zmusił do pracy tutaj. Kiedy nasza naczelna zapytała mnie czy byłabym gotowa zająć się takimi pacjentkami, dla mnie było oczywiste, że tak. Zależy mi na tym, żeby pacjentka, która chciałaby urodzić drogami natury, ale czeka na wymaz, wynik albo jest zakażona, a nie ma innych przeciwwskazań niż epidemiologiczne, mogła w taki sposób urodzić - mówi dr Katarzyna Wszołek, położna na poznańskiej porodówce.
Poród w nowej rzeczywistości
Dr Katarzyna Wszołek odbierała już poród od kobiety, która czekała na wynik testu.
- Zawsze staramy się, żeby był bliski kontakt z pacjentką. Wspieramy też rodzącą chwytając ją za ramię, za rękę, będąc cały czas blisko. Tym razem byłam ubrana w kombinezon, miałam ochraniacze na butach, przyłbicę. Ten kombinezon jest z kapturem, do tego maska. Widać tylko oczy - opowiada położna. I dodaje, że pacjentką zajmowała się tak, jak zajmuje się pacjentami podwyższonego ryzyka, więc specjalistyczny ubiór był konieczny. Ale nawet w taki sposób można dodać przyszłej mamie otuchy.
- Czy można uśmiechnąć się oczami? - dopytuję.
- Tak, można! Oczy to jest zwierciadło duszy, więc można znacznie więcej niż nam się wydaje - kończy dr Wszołek uśmiechając się właśnie w taki sposób o jakim opowiada, spod maski zakrywającej niemal całą twarz.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24