Kierownik budowy, kierownik robót mostowych i dwaj inżynierowie usłyszeli zarzuty w sprawie nieprawidłowego wykonania elementów mostu Unii Europejskiej w Koninie (Wielkopolskie). 10 lat po oddaniu obiektu do użytku wykryto wady w zabezpieczeniu kabli sprężających konstrukcję, mogące - zdaniem biegłych - spowodować katastrofę budowlaną.
Prowadzona w latach 2006-2007 budowa mostu nad Wartą, w ciągu drogi krajowej nr 25, kosztowała około 200 mln zł. We wrześniu 2017 r. odkryto, że pękł jeden z kabli sprężających zastosowanych w konstrukcji przeprawy. Ówczesne władze Konina złożyły w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. Po wykryciu usterki most był wielokrotnie zamykany by umożliwić wymianę wadliwych kabli sprężających.
Nie przyznają się do winy
Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Koninie Ewa Woźniak przekazała, że w tej sprawie kierownikowi robót mostowych i dwóm inżynierom kierującym robotami śledczy przedstawili zarzuty dotyczące sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy oraz poświadczenia nieprawdy w dokumentach w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Z kolei kierownikowi budowy przedstawiono zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy.
- Podejrzani nie przyznają się do winy, złożyli obszerne wyjaśnienia - powiedziała prokurator.
Woźniak dodała, że kierownikowi budowy Andrzejowi B. zarzucono, iż nie uczestniczył w przebiegu całości prowadzonych robót. - Upoważnił do nadzoru nad ich wykonywaniem, podczas swojej nieobecności, osoby, które nie miały stosownych uprawnień, ani doświadczenia zawodowego, a także nie były w tym zakresie odpowiednio przeszkolone, co doprowadziło w trakcie realizacji do szeregu nieprawidłowości - opisała.
Pozostałym podejrzanym zarzucono, że w okresie od sierpnia do listopada 2007 r. poświadczyli nieprawdę m.in. w dziennikach budowy w różnych częściach dotyczących odbioru prac. Sprawa dotyczy nieprawidłowego wtłoczenia do otulin kabli sprężających zabezpieczającego je betonu.
Biegli: mogło dojść do katastrofy
Według ustaleń śledczych projekt oraz instrukcja montażu i zabezpieczenia kabli były prawidłowe, jednakże przez wadliwą iniekcję betonu w niektórych miejscach zabrakło wypełnienia otuliny, a w innych było go za mało co ostatecznie doprowadziło do korozji skutkującej zerwaniem jednego z kabli.
- W opinii biegłych było bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy - podkreśliła prokurator.
Woźniak dodała, że w tej sprawie śledczy chcą również postawić zarzuty kierownikowi prac sprężania i iniekcji, jednak obecnie przebywa on poza granicami kraju. Prokurator zaznaczyła, że mężczyzna nie ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości i zostanie przesłuchany, gdy wróci do Polski.
Wobec podejrzanych w tej sprawie zastosowano poręczenia majątkowe. Grozi im do ośmiu lat więzienia.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Google Maps