Cztery lata temu młody mężczyzna uciekał na widok radiowozu. Jeden z policjantów zaczął go gonić, po chwili padł strzał. Jak się okazało - śmiertelny. Policjant przekonywał, że jest niewinny, a ojciec ofiary, że to było zabójstwo. Właśnie zakończył się proces w sprawie śmierci 21-letniego Adama Czerniejewskiego z Konina. Sławomir L. został skazany na trzy lata więzienia.
Trzy lata więzienia, zakaz wykonywania zawodu policjanta przez sześć lat, nawiązka w wysokości 50 tysięcy złotych dla ojca Adama Czerniejewskiego i 25 tysięcy złotych na rzecz Skarbu Państwa tytułem zwrotu kosztów sądowych - taki wyrok usłyszał w czwartek Sławomir L., funkcjonariusz policji z Konina, skazany za przekroczenie uprawnień i nieumyślne spowodowanie śmierci 21-latka.
Wyrok Sądu Okręgowego w Kaliszu jest nieprawomocny.
Prokurator Wojciech Zimoń wnioskował o 1,5 roku więzienia, grzywnę w wysokości 8 tysięcy złotych i koszty sądowe 50 tysięcy złotych. Pełnomocnik ojca zastrzelonego adwokat Zbigniew Krüger wnosił o karę w górnych granicach przewidzianego zagrożenia (do 5 lat) i nawiązkę w wysokości 250 tysięcy złotych na rzecz pokrzywdzonego.
Natomiast obrońca oskarżonego adwokat Michał Wójcik wniósł o uniewinnienie od zarzucanego czynu.
Po ogłoszeniu wyroku przekazał, że na pewno złoży apelację. - Ten wyrok z Sądu Okręgowego w Kaliszu nie kończy tej sprawy i myślę, że ona dotrze nawet do Sądu Najwyższego - powiedział Wójcik.
Z wyroku nie jest zadowolony ojciec Adama. - Nie mogę się z tym pogodzić. Liczyłem minimum, że dostanie 25 lat. To było ewidentnie zabójstwo, tak, to było morderstwo (...) Widać ewidentnie na monitoringu, że (Sławomir L. - dop. red.) biegnąc, przeładowuje broń. Nawet nie oddał strzału ostrzegawczego - powiedział po rozprawie.
Zaczął uciekać, policjant oddał strzał
Adam Czerniejewski zginął w Koninie w listopadzie 2019 roku po strzale z policyjnej broni. Na 21-latka stojącego w towarzystwie dwóch młodszych chłopaków zwrócili uwagę policjanci patrolujący ulice miasta. Na widok radiowozu Adam zaczął uciekać.
Pobiegł za nim sierżant Sławomir L. Po kilku sekundach było słychać wystrzał z policyjnej broni. Jak się okazało, pocisk trafił uciekającego 21-latka i go zabił.
Prokuratorzy - jak informowaliśmy w tvn24.pl jako pierwsi - mieli gigantyczne problemy z odtworzeniem, co dokładnie wydarzyło się pomiędzy blokami przy ulicy Wyszyńskiego w Koninie. Kamery monitoringu nie nagrały momentu zdarzenia. Prowadzący dochodzenie musieli więc opierać się na ustaleniach biegłych, a te były sprzeczne. Dwaj specjaliści z zakresu medycyny sądowej stwierdzili, że Adam został trafiony z przodu. Trzecia ekspertyza - chemika z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji w Warszawie - wskazywała, że Adam mógł dostać strzał w plecy.
Potrzebna była druga sekcja zwłok
Dopiero druga sekcja i nowi biegli ustalili, że strzał padł z bliska i w plecy.
Proces w sprawie śmierci 21-letniego Adama z Konina ruszył w listopadzie zeszłego roku przed Sądem Okręgowym w Kaliszu. Policjant, który oddał strzał do 21-latka, oskarżony był o nieumyślne spowodowanie śmierci. Groziło mu za to od trzech miesięcy do 5 lat więzienia. Nie przyznał się do zarzucanego mu czynu.
W trakcie pierwszej rozprawy Sławomir L. zwrócił się do ojca 21-latka. - Panie Arturze, ja czekałem na tę chwilę cztery lata, to mnie niszczyło. Jest mi strasznie przykro, że pana syn nie żyje. Liczę, że wiedząc to, będzie panu lżej - mówił oskarżony policjant.
Z ust oskarżonego nie padło słowo "przepraszam". - Nigdy w życiu żaden policjant mi tego nie powiedział - mówił pan Artur, ojciec Adama.
Policjant wrócił do służby
Adam skonał na rękach Sławomira L. - Od tamtej pory właściwie nie ma dnia, żebym nie widział tego momentu, kiedy on odchodził, patrząc mi prosto w oczy. Trzymałem go za twarz, krzyczałem do niego, żeby patrzył na mnie, żeby nie zasypiał - mówił oskarżony podczas rozprawy.
Po 11-miesięcznym zwolnieniu lekarskim i pomocy psychologów policjant wrócił do służby. - W ciągu czterech lat nie otrzymał żadnych nagród. Nie był też awansowany - informował Michał Wójcik, obrońca Sławomira L., dodając, że po zdarzeniu z 2019 roku przebieg służby był absolutnie prawidłowy.
Źródło: TVN24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24