Trzydzieści cztery obrazy Jacka Malczewskiego, ewakuowane po wybuchu wojny z Lwowskiej Narodowej Galerii Sztuki, wróciły do Ukrainy. Przez blisko rok można je było podziwiać na wystawie w Muzeum Narodowym w Poznaniu.
Obrazy pochodzą z kolekcji Narodowej Lwowskiej Galerii Sztuki. Ich przewiezienie do Poznania było formą ochrony przed barbarzyńskimi nalotami rosyjskimi. Termin transportu - ze względów bezpieczeństwa - skrywany był w tajemnicy.
Skrzynie z 34 dziełami Jacka Malczewskiego dotarły do Poznania 25 listopada 2022 roku. Trzy dni później kolekcję mogli obejrzeć pierwsi zwiedzający. Oprócz obrazów zwiedzający zobaczyć mogli też skrzynie, w których przyjechały.
Ekspozycja sąsiadowała z dziełami Malczewskiego ze zbiorów Muzeum Narodowego w Poznaniu. Kolekcja najwybitniejszych dzieł tego twórcy jest wizytówką poznańskiego muzeum.
Od początku podkreślano, że wystawa "Idę w świat i trwam. Obrazy Jacka Malczewskiego z Lwowskiej Narodowej Galerii Sztuki" została zorganizowana jako gest pomocy i solidarności w ochronie dziedzictwa. Jej autorzy przypomnieli, że niszczenie przez Rosjan dzieł sztuki, świątyń czy miejsc pamięci to jawne pogwałcenie Konwencji haskiej o ochronie dóbr kulturalnych w razie konfliktu zbrojnego, ratyfikowanej w 1954 r. Dewastowanie obiektów o wadze historycznej i artystycznej oficjalnie zalicza się do zbrodni wojennych. "Twórczość Jacka Malczewskiego, będąca świadectwem i krytyczną analizą burzliwej i dramatycznej historii Polski, współcześnie staje się świadkiem doświadczającym – barbarzyństwa wojny. Symbolicznie podróż tych obrazów jest jak wojenna tułaczka w poszukiwaniu bezpiecznego schronienia, jak ukraińscy uchodźcy" – podkreślili autorzy wystawy.
Przedłużona o ponad pół roku
Wystawa pierwotnie miała trwać do końca marca 2023 roku. Cieszyła się ogromnym zainteresowaniem, w związku z czym przedłużono ją do końca października. Dłużej wystawa trwać nie mogła, bo w muzeum rozpoczynał się remont. Odwiedziło ją ponad 100 tysięcy osób.
Jak powiedział Tomasz Łęcki, dyrektor Muzeum Narodowego w Poznaniu, wystawa nie była ekspozycją "szczególnie spektakularną", ale "była bardzo autentyczna". - Była powiązana z ekspozycją cenniejszych artystycznie obrazów naszej kolekcji Malczewskiego. Nadzwyczajne nie były nakłady na scenografię, która była niezwykle oszczędna. Jednak widzieliśmy, że to nie była wystawa jedynie odwiedzana, zaliczana, odhaczana: ona była przeżywana - powiedział Łęcki.
Jak przyznał, nikt z muzeum nie spodziewał się takiego odzewu. - Myślę, że to też pokazuje, że sztuka nie jest oderwana od rzeczywistości zarówno wtedy, kiedy powstaje, jak i wtedy, kiedy jest odbierana. Splot z rzeczywistością zadecydował o takim odbiorze tej wystawy. Jesteśmy z niej bardzo dumni - dodał.
Sztuka pozwala zrozumieć Ukrainę
Po ponad roku w Poznaniu ewakuowane dzieła wróciły do Ukrainy. - Z naszej strony była deklaracja, że jesteśmy gotowi te obrazy nadal przechowywać w naszych magazynach, w dobrych, bezpiecznych warunkach. Z tej propozycji nie skorzystano, obrazy zostały odwiezione. Widzę, że muzea ukraińskie, w tym także lwowskie, organizują w różnych muzeach wystawy, więc być może i te dzieła pojawią się gdzieś w Polsce lub w Europie – powiedział Łęcki.
Jak dodał, lwowscy muzealnicy potrafią skutecznie zadbać o to, by nie tylko zapewnić swoim dziełom sztuki bezpieczeństwo, ale i by wykorzystać obecny, trudny czas do promowania swojej kultury i swoich kolekcji.
- To dla nich bardzo ważne. We Francji, w Niemczech, we Włoszech słyszałem w rozmowach, że do czasu rozpoczęcia tej pełnoskalowej agresji Rosji Ukraina była tam krajem niezrozumiałym - podkreślił Tomasz Łęcki.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24