Przyjaciele od dziecka, wspólne wyjazdy, męska sztama. Marcin i Adrian, bo o nich mowa, spędzali grudniowy wieczór w Pile, w knajpie przy alkoholu. Wtedy żaden z nich nie byłby w stanie sobie nawet wyobrazić, jak tragicznie skończy się ta noc. Dziś Marcin najprawdopodobniej nie żyje, natomiast jego kompan patrzy na świat zza krat.
Noc z 13 na 14 grudnia. Trzech kumpli siedzi w jednym z pilskich barów. Piją alkohol. Dużo alkoholu. Jest piwo, wódka, drinki. Po północy jeden się wykrusza, idzie do domu. Zostają Marcin, lat 21 i Adrian, lat 23. Od zawsze widziani razem, znają się od dziecka. Obaj z porządnych domów. Piją dalej. Z lokalu wychodzą niewiele później.
To relacja prokuratury, która odtworzyła feralną noc.
Zawodna pamięć
Każdy miał pójść w swoją stronę, do domu. Obaj mieszkali po drugiej stronie rzeki Gwdy, musieli przejść przez most. To ostatnie, co wiadomo na pewno. Nikt więcej Marcina później już nie widział. Za wyjątkiem jego najlepszego kumpla.
Zaczęły się poszukiwania. W mieście zawisły plakaty ze zdjęciem Marcina. Znajomi organizowali się na portalach społecznościowych. Adrian również.
On sam był ostatnią osobą, która miała styczność z zaginionym. Jedną z pierwszych czynności policji po przyjęciu zgłoszenia było przesłuchanie świadka. Ten tłumaczył, że nic nie pamięta, bo za dużo wypił. To drugie - jak ustalili później śledczy - jest w pełni zgodne z prawdą. I choć pamięć po alkoholu potrafi zawodzić, to w tym wypadku okazało się, że Adrian wcale nie zapomniał wydarzeń z tamtej nocy.
Kilka dni później postanowił złożyć obszerne wyjaśnienia, dokładnie opisując, co stało się nad Gwdą.
Cios w twarz
- Z relacji podejrzanego wiemy, że doszło między nimi do sprzeczki. Poleciały przekleństwa, zaczęła się przepychanka. Cały czas poruszali się w kierunku rzeki. Kiedy do niej doszli, 23-latek zadał 21-latkowi cios w twarz. Pokrzywdzony upadł na jedną z betonowych płyt, którymi wyłożony jest brzeg rzeki. Uderzył o nią ciałem, a następnie wpadł do wody - opowiada Magdalena Roman, Prokurator Rejonowy w Pile.
Biorąc pod uwagę ilość spożytego wcześniej alkoholu, ani Adrian nie miał szans wyciągnąć kolegi z rzeki, ani sam Marcin nie miał szans, aby się z niej wydostać.
Po tych zeznaniach na Gwdę wypłynęły jednostki poszukiwawcze. Szukają strażacy, szuka policja wodna, szukają też nurkowie. Ciała dotychczas nie odnaleziono.
- Rzeka w pewnym momencie ma bardzo mocny nurt, a także duże, nieregulowane koryto. Z doświadczenia wiemy, że poszukiwania mogą potrwać nawet kilka miesięcy - przyznaje prokurator, ale od razu z nadzieją w głosie dodaje, że życzyłaby sobie, a także rodzinie zaginionego, aby stało się to jak najszybciej.
"Płakał jak bóbr"
Adrian usłyszał już zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. Jego wyjaśnienia, a także przyznanie się do zarzucanych mu czynów, mimo braku głównego dowodu, czyli ciała pokrzywdzonego, pozwoliły śledczym na podjęcie takiej decyzji. 23-latek na wniosek prokuratury został aresztowany na trzy miesiące.
- Jest w szoku. Płakał jak bóbr. Widać, że jest mu bardzo przykro - mówi Magdalena Roman.
Jeśli w toku postępowania zarzut pozostanie niezmieniony, Adrian, przyjaciel Marcina, może spędzić w więzieniu do 5 lat.
Autor: ib / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań