Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak zwrócił się do Komendanta Wojewódzkiego Policji w Poznaniu w sprawie zajścia po Czarnym Proteście. Po burdzie funkcjonariusze zatrzymali trzy osoby, pięciu policjantów zostało rannych.
Prezydent w liście przesłanym Komendantowi Wojewódzkiemu Policji w Poznaniu podkreślił, że jest zaniepokojony przekazami medialnymi oraz relacjami świadków na temat poniedziałkowego zdarzenia. Podkreślił, że Czarny Protest był demonstracją, która miała pokojowy charakter, a jej uczestniczkami były głównie kobiety.
Prezydent prosi o wyjaśnienia
- Czy rzeczywiście takie działania oddziałów prewencji, jak rozpylenie gazu, szarpanie jednej z uczestniczek, naruszenie nietykalności cielesnej dziennikarza redakcji telewizyjnej oraz zatrzymanie uczestników były adekwatne do zaistniałej sytuacji? Czy uczestniczący w Czarnym Proteście - głównie kobiety - stanowili realne zagrożenie dla osób ewentualnie przebywających w biurze poselskim PiS, w pobliżu którego zgromadzili się po przejściu z placu Mickiewicza? – pytał w liście prezydent. Jaśkowiak napisał w liście, że w trakcie demonstracji, które odbywały się w poniedziałek w całym kraju, nigdzie poza Poznaniem nie było „tak znacznej” mobilizacji policji. - Proszę więc o wyjaśnienie, czy gotowość oddziałów prewencji, zabezpieczających biuro poselskie PiS z psami, to własna inicjatywa Komendy Wojewódzkiej Policji czy polecenie Wojewody Wielkopolskiego – zwrócił się z pytaniem Jaśkowiak. - Pytania te zadaję także ze względu na kontrast do działań podejmowanych przez policję w różnych sytuacjach w naszym mieście – napisał Jaśkowiak, dodając, że chodzi o niekonsekwencję w tych działaniach np. brak interwencji funkcjonariuszy przy pomocy w przerwaniu nielegalnego Amatorskiego Turnieju Sportów Walki „First to Fight” w marcu tego roku. Turniej odbywał się wówczas bez wymaganej zgody, a w jego trakcie „promowano prawnie zabronione symbole”.
Mieli kominiarki, rzucali w policjantów kamieniami
W poniedziałek w Poznaniu po zakończeniu protestu przeciw projektowi zaostrzenia przepisów aborcyjnych grupa manifestujących przeszła z placu Mickiewicza w kierunku ul. Św. Marcin, pod mieszczącą się tam siedzibę PiS. Jak poinformowała policja, kilka osób w kominiarkach zaczęło rzucało w funkcjonariuszy kamieniami, racami i petardami. W wyniku ataku rannych zostało pięciu policjantów. Funkcjonariusze zatrzymali trzy osoby: dwóch mężczyzn w wieku 27 i 44 lat oraz 34-letnią kobietę. Kilkudziesięcioosobowa grupa próbowała uniemożliwić policjantom dokonanie zatrzymania, funkcjonariusze użyli wówczas ręcznego miotacza pieprzowego. We wtorek zatrzymani usłyszeli zarzut naruszenia nietykalności cielesnej policjanta podczas pełnienia obowiązków służbowych. Grozi im za to do trzech lat więzienia.
Zamaskowane osoby zaatakowały policjantów:
"Nie ma zgody i przyzwolenia, aby atakować policjantów"
Federacja Anarchistyczna w wydanym we wtorek oświadczeniu napisała, że policja "na spontaniczną manifestację (…) odpowiedziała brutalnością i agresją". Według nich, zatrzymana kobieta poszła wesprzeć protest przeciwko ustawie zaostrzającej przepisy aborcyjne i gdy stała z banerem pod biurem PiS, "najpierw została potraktowana gazem pieprzowym, spałowana, następnie wciągnięta w kordon i zawleczona do radiowozu".
Anarchiści pokazali filmik:
Komendant główny policji nadinsp. Jarosław Szymczyk mówił we wtorek dziennikarzom, że to atak na policjantów był powodem do podjęcia interwencji, w wyniku której zatrzymano trzy najbardziej agresywne osoby. - W pewnym momencie doszło do próby odbicia tych osób. Wtedy policjanci użyli gazu pieprzowego - powiedział szef KGP. - Nie ma zgody i przyzwolenia, aby atakować policjantów stojących na straży prawa. Oskarżenia o brutalność policji są bezpodstawne - podkreślił. W poniedziałkowym Czarnym Proteście w Poznaniu brało udział, według szacunków policji, ok. 8 tys. osób.
Komendant Główny Policji o incydencie w Poznaniu:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/kv / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt