Wracał z pracy, gdy zauważył pożar. Od razu pojechał na miejsce. Chwycił gaśnicę i wbiegł do domu. Z płonącego budynku wyprowadził kobietę. Strażak z OSP Santocko nie czuje się jednak bohaterem.
Pożar w budynku przy ulicy Zielonej w Gorzowie Wielkopolskim wybuchł w czwartek po godzinie 14. Bartosz Habas, strażak ochotnik z Santocka, akurat wracał z pracy. Był na gorzowskim Zawarciu, gdy zauważył kłęby dymu. Od razu podjechał autem przed płonący dom i wbiegł na teren posesji. Dotarł tam, zanim przyjechały pierwsze zastępy straży pożarnej.
Leżała na ziemi, próbowała gasić pożar
- Przejeżdżając obok tego domu, widziałem już wychodzące języki ognia przez okno i drzwi wejściowe. Zatrzymałem auto i wyciągnąłem z bagażnika gaśnicę, którą zawsze wożę ze sobą. Następnie pobiegłem w stronę płonącego domu. W drzwiach widziałem kobietę leżącą na ziemi, która własnymi siłami próbowała jeszcze gasić pożar wężem ogrodowym. Aby wejść do środka, musiałem użyć gaśnicy, by stłumić ogień. Temperatura była już tak wysoka, że nie dało się wejść - relacjonuje Bartosz Habas z OSP Santocko.
Zestresowana kobieta nie chciała wyjść z domu. Gdyby nie pomoc pana Bartka, mogłaby zginąć z płomieniach. Cała historia zakończyła się dla niej ostatecznie poparzeniami rąk i karku.
- Nie czuję się bohaterem - odpowiada Habas.
Ogień strawił cały dom
Na opanowanie pożaru przez samego pana Bartka nie było szans. Ogień strawił praktycznie cały dom. Strażakom także nie udało się uratować dobytku kobiety. W akcji brało udział pięć zastępów.
- Jesteśmy dumni z naszego kolegi. Dobrze, że trafiło akurat na Bartka, ponieważ jest to strażak z wieloletnim doświadczeniem. Gdyby nie on, mogłoby się to skończyć źle, ponieważ był to bardzo rozwinięty pożar. Większość strażaków na taką sytuację zareagowałaby tak samo i udzieliłaby pomocy – podkreśla Paweł Niciejewski, prezes OSP Santocko.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Gorzowianin.com