Ktoś ukradł nakrętki, które 24-letni Damian Julkowski z Gniezna zbierał, by mieć środki na rehabilitację. Złodziej pozbawił mężczyznę kilkunastu godzin zajęć. Poruszeni widzowie i internauci postanowili pomóc. Wsparli zbiórkę Damiana na leczenie komórkami macierzystymi. Mężczyzna przyznaje: - Nie do końca to jeszcze do mnie dociera.
W ogólnodostępnej piwnicy z jednym z bloków w Gnieźnie było 25 worków z nakrętkami. Czekały na wywóz, ale zamiast do punktu skupu trafiły w ręce złodziei. W każdym takim worku znajdowało się około 15 kilogramów nakrętek. Dzięki nim sparaliżowany od 10 lat Damian Łukasz Julkowski miał środki na kosztowną rehabilitację. Powinien z niej korzystać codziennie, ale jak mówi, z Narodowego Funduszu Zdrowia przysługują mu niecałe dwie godziny tygodniowo.
Plastikowe nakrętki zbierają nie tylko bliscy 24-latka, ale też znajomi i mieszkańcy Gniezna. - Ktoś kradnąc te nakrętki, ukradł mi kilkanaście godzin rehabilitacji. To była jakaś zorganizowana akcja, bo żeby wywieźć taką ilość, potrzeba busa – powiedział Damian.
O tym, jak 24-latek z Gniezna został z pustymi rękami, opowiedziała w swoimi materiale w "Faktach po południu", na antenie TVN24, Katarzyna Czupryńska-Chabros. Nasi widzowie nie pozostali bierni. Zaraz po emisji materiału na skrzynkę Kontakt24 zaczęły spływać wiadomości z pytaniem: jak można pomóc Damianowi w walce o powrót do zdrowia? Możliwości są dwie: zbiórka na leczenie komórkami macierzystymi i dalsze zbieranie nakrętek.
Niemal 25 tysięcy złotych od jednego z internautów
Wiele osób poruszonych walką 24-latka zdecydowało się wesprzeć jego zbiórkę na leczenie komórkami macierzystymi. Mężczyzna usłyszał o tej metodzie już kilka lat temu, ale wówczas była ona jeszcze w fazie badań. - Dostałem kwalifikację z kliniki w Częstochowie. Dają mi nawet szansę na odzyskanie pełnej sprawności. Cała terapia to 10 podań komórek macierzystych. Mają one zregenerować rdzeń, na którym są zrosty i blizny - opowiadał Damian.
Łączny koszt takiej terapii to 150 tysięcy złotych. Chłopak rozpoczął leczenie, ale żeby je kontynuować, brakowało mu jeszcze kilkudziesięciu tysięcy złotych. Po nagłośnieniu sprawy kradzieży ruszyła lawina wpłat i ciepłych słów. "Powodzenia, idź chłopaku po lepsze życie", "'dużo sił, jesteś dzielny" - piszą internauci.
Greg, jeden z darczyńców, wpłacił jednorazowo prawie 25 tysięcy złotych. Napisał też komentarz: "Miej wiarę, że będzie dobrze".
"Nie do końca to jeszcze do mnie dociera"
- Dzisiaj jest niewyobrażalne szczęście. Nie wiem, co mam powiedzieć. Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw, że ludzie się tak zjednoczą i zintegrują wokół zbiórki pieniędzy, którą prowadzimy od dwóch lat. Nie do końca jeszcze do mnie dociera to, co się stało. Chcę bardzo podziękować wszystkim tym, którzy mi pomogli - powiedział w czwartek Damian.
- Dziś jest dla nas szczęśliwy dzień. Przez dwa lata zbiórki udało się uzyskać 75 tysięcy złotych, a teraz tyle zebrano w jeden dzień. Będziemy mogli już od października kontynuować przerwane leczenie - dodaje Elżbieta Julkowska, mama Damiana.
Jak poinformował portal siepomaga.pl, zbiórka pozostaje otwarta, a ewentualne nadwyżki Damian będzie mógł wykorzystać jako środki na rehabilitację.
Nakrętki wciąż zbiera
Damian i mieszkańcy Gniezna nie zaprzestają zbierania nakrętek. Jeśli ktoś chce jeszcze pomóc 24-latkowi, może to zrobić również w ten sposób. Można je zostawiać u Adama Jaworskiego na ulicy Zabłockiego 32 w Gnieźnie lub w salonie fryzjerskim Planeta Urody na ul. Słomianka 2/1. Nakrętki można też wrzucać do specjalnego serca przed szkołą podstawową nr 10 w Gnieźnie.
Gnieźnieńska policja wyjaśnia okoliczności kradzieży nakrętek. Wiadomo, że zniknęły w ciągu ostatnich siedmiu dni z piwnicy bloku przy ulicy Zabłockiego w Gnieźnie.
Źródło: TVN24, Fakty po południu
Źródło zdjęcia głównego: TVN24