#dogrywka. Lwia część życia

"Moja praca jest moją satysfakcją"
"Moja praca jest moją satysfakcją"
Źródło: TVN24 Poznań
Prowadzał na smyczy lwy. Opiekował się tygrysami, lisami czy małym hipopotamem. Nie wyobraża sobie życia bez zwierząt, a poznański ogród zoologiczny bez niego nie byłby taki sam. Bo zoo to jego drugi dom. I choć to przede wszystkim jego praca, nawet na emeryturze, zwierzęta pozostaną jego pasją.

Środek zimy, na termometrze zaledwie kilka stopni, lekko pada deszcz. W zoo nie ma żadnych turystów. W końcu mamy środek tygodnia, a pogoda nie zachęca do spacerów. Ciszę przerywa jednak wesołe pogwizdywanie, słychać poruszenie wśród zwierząt w ogródku dziecięcym. Dobiega nas okrzyk. - Moje ulubione osiołki! Dzień dobry!

Już nie ma wątpliwości. To Marian Bątkiewicz. Legenda poznańskiego zoo.

#dogrywka

Rozmowa to podstawa

Zna go niemal każde zwierzę w ogrodzie. Nic dziwnego, od niemal pół wieku to jego drugi dom. Najpierw w starym, teraz w nowym zoo. Przede wszystkim w dziale dydaktycznym, ale na swoim koncie ma niezliczone liczby oswojonych lwów, tygrysów czy lisów. A fotografuje wszystkie - słonie, wielbłądy, egzotyczne ptaki. Co w nich widzi? Jak mówi - to zamiłowanie od dziecka. Przychodził tu jako mały chłopiec i już wtedy marzył żeby tu pracować. - -Wszyscy pracownicy mnie znali, od zawsze spędzałem tu więcej czasu niż we własnym domu - mówi z uśmiechem. - Umiem ze zwierzętami znaleźć kontakt, rozmawiać z nimi, a to podstawa.

Kama w towarzystwie Mariana była potulna jak baranek
Kama w towarzystwie Mariana była potulna jak baranek
Źródło: | archiwum prywatne

Lew bez kagańca

Historie, które przeżył ze swoimi zwierzętami mogłyby posłużyć za scenariusz do niejednego filmu. Najwięcej znaczą dla niego te, w których wystąpiła lwica Kama. - To było pierwsze zwierzę, które zacząłem oswajać do celów dydaktycznych - wspomina z uśmiechem. Pokazuje nam zdjęcia z przeźroczy, na których widać młodego, uśmiechniętego mężczyznę tulącego się do małego lwiątka. - Wtedy wychowywało się zwierzęta zupełnie inaczej - wspomina.

Młody Marian jeździł z Kamą tramwajem
Młody Marian jeździł z Kamą tramwajem
Źródło: | archiwum prywatne

Rzeczywiście, na kolejnych zdjęciach widzimy jak lwiątko prowadzone jest na smyczy po ulicy, na kolejnym - leży spokojnie wśród dzieci, w przedszkolu. Wówczas, w latach 70. nie było to nic niezwykłego. Młody Marian jeździł z Kamą tramwajem na różnego rodzaju prelekcje, do przedszkoli czy do szkół. Jakie były reakcje przechodniów, pasażerów komunikacji miejskiej?

- Niektórzy mówili: "Jedzie z psem, ale nie założył kagańca". Ja się tylko uśmiechałem pod nosem. - Gdybyś ty, człowieku, wiedział co to za piesek, to byś z tego tramwaju dawno już wyskoczył - śmieje się. Było to tak nieprawdopodobne, nikt nie wierzył, że może to być dzikie zwierzę. Dziś sam przyznaje, że gdyby wyszedł z lwem na ulicę, byłaby to sensacja.

Wszystkie kociaki jadły z jednej miski
Wszystkie kociaki jadły z jednej miski
Źródło: | archiwum prywatne

Przez pasję do pracy

Patrząc na to, jak on odnosi się do zwierząt, jak one reagują na jego obecność, nie ma żadnych wątpliwości, że ma z nimi wyjątkowo bliski kontakt. Nie tylko ze swoimi podopiecznymi, ale z mieszkańcami całego zoo. Kiedy tylko chwyta aparat w dłoń i próbuje zwierzętom zrobić zdjęcie, nieustannie do nich mówi. Efekt od razu jest widoczny - nie mają problemu z jego bliskością. Więcej - same się domagają jego uwagi. Widać to na wybiegu dla wielbłądów czy dla pand. Choć najbardziej jego obecności domagają się mieszkańcy ogródka dla dzieci - osiołki, kucyki czy nawet tutejszy kot, Behemot. - Te zwierzęta mnie poznają, przychodzą do mnie - uśmiecha się podając osiołkom kolejne przysmaki. - Jak widzicie, kontakt jest bardzo bliski. Oczywiście przez żołądek do serca - śmieje się.

Sam nie potrafi powiedzieć ile zdjęć w zoo już zrobił. Jak też sam twierdzi - nie ma to żadnego znaczenia. Najważniejsze, że czuje się dzięki nim szczęśliwy. Moja praca jest moją satysfakcją. Uwielbiam fotografować. To daje mi ogromną radość.

W tym roku powinien przejść na emeryturę. Po 44 latach pracy. Ale nie wyobraża sobie siedzenia w domu. Nadal chce tu zostać, kontynuować pracę. Skąd bierze na to siłę? Odpowiada na to pytanie bez wahania. - Jak jest pasja, to jest wigor - śmieje się. - Wtedy po prostu się chce.

#dogrywka

Kociak w ramionach
Kociak w ramionach
Źródło: | archiwum prywatne

Autor: Małgorzata Mielcarek, Adrian Tylczyński / Źródło: TVN 24 Poznań

Czytaj także: