Strażacy zostali wezwani do pożaru w niedzielę po godzinie 23. Płomienie pojawiły się na terenie zakładu zajmującego się obróbką drewna. - Po przyjeździe zastaliśmy pożar pryzmy. Mówimy o naprawdę dużej pryzmie. Ogień znajduje się zarówno na jej wierzchu, jak i w środku - informował aspirant Jakub Pietrzak z biura prasowego kaliskiej straży pożarnej. W kulminacyjnym momencie na miejscu pracowało ponad 20 zastępów Państwowej Straży Pożarnej i strażaków-ochotników.
Na miejsce skierowano również grupę operacyjną komendanta miejskiego, którą dowodził komendant miejski, starszy kapitan Damian Knop.
Sytuację udało się opanować dopiero około godziny 4. - Pożar jest zlokalizowany i trwa jego dogaszanie. Płonęła duża pryzma drewna, więc tego materiału palnego jest sporo. Musimy wszystko dokładnie przelać wodą, żeby mieć pewność, że nie zostały żadne zarzewia ognia - mówił po godzinie 7.40 Pietrzak.
W miarę możliwości strażacy starali się też bronić pozostałych pryzm drewna, które znajdowały się w pobliżu, a nie zostały objęte pożarem.
Duże zapotrzebowanie na wodę
Na początku działań gaśniczych, strażacy zwracali uwagę, że istotnym problem był dostęp do wody niezbędnej do gaszenia płomieni. Zapotrzebowanie było bardzo duże, dlatego próbowali znaleźć naturalne źródła wody, stawy i cieki wodne znajdujące się w pobliżu.
- Zdecydowaliśmy się na budowę magistrali wodnej do oddalonego o dwa kilometry stawu. Przy pożarach wielkopowierzchniowych, gdy jest dużo materiału palnego, takie rozwiązanie jest dla nas najwydolniejsze. Nie tracimy czasu na dowożenie wody tylko mamy przez cały czas do niej nieograniczony dostęp - tłumaczył Pietrzak.
W zdarzeniu nikt nie ucierpiał. Ostatni zastęp straży pożarnej opuścił Czempisz tuż po godzinie 14.
Nieznana jest na razie też przyczyna wybuchu ognia.
Autorka/Autor: bż, aa/lulu, tok
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PSP Kalisz