Były protesty, czuwanie przy stadzie, ratowanie przed wysyłką do rzeźni. Wydaje się, że długie poszukiwania miejsca dla słynnych, dzikich krów z Ciecierzyc (woj. lubuskie) właśnie dobiega końca. Rozpoczęły się prace przy transporcie całego stada do gospodarstwa nowego właściciela. Specjalne wiaty już przyjęły pierwszych "lokatorów".
Najpierw trzeba było zbudować zagrodę, do której zagoniono całe stado - to po to, żeby ułatwić późniejsze wpędzenie krów do ciężarówki. Jeszcze we wtorek w asyście policji z łąki wyjechał pierwszy transport zwierząt.
"Panie" przodem
- Przedsięwzięcie dosyć skomplikowane, ale posiadamy doświadczenie z sierpnia, związane z badaniem tych zwierząt w podobny sposób, też musiały być zapędzone do specjalnego urządzenia w celu przebadania i zakolczykowania - tłumaczy Bartosz Krygier z Biura Ochrony Zwierząt w Zielonej Górze.
- Całkowitą nowością dla tych zwierząt jest załadunek i transport, ale pracujemy z profesjonalną firmą, której pracownicy pomagają nam bezpiecznie i spokojnie przetransportować zwierzęta. W pierwszej kolejności pojadą samice z cielakami, byki mają zostać do przyszłego tygodnia - dodaje.
Krowy udają się na fermę rolnika w Lipkach Wielkich (gmina Santok) - to on jest nowym właścicielem stada. Jak mówi Krygier, rolnik przygotował dla zwierząt specjalne wiaty, w których docelowo zamieszkają. W przypadku ewentualnych przymrozków mają zostać przeprowadzone do obory.
Lata na wolności, później widmo rzeźni
Właścicielem stada krów do niedawna było Biuro Ochrony Zwierząt - to tej organizacji powierzono przeprowadzenie zwierząt przez cały proces legalizacji.
Stado z Ciecierzyc liczy blisko 200 zwierząt. To krowy, które od wielu lat chodziły samopas po terenach gminy Deszczno. Ich właściciel nie zapewnił im właściwych warunków, wreszcie całkowicie stracił kontrolę nad stadem. Zwierzęta wchodziły w szkodę, rozmnażały się bez żadnej kontroli. Nigdy nie zostały zarejestrowane i przebadane.
Przez lata krowy były "niewidzialne" dla systemu, ponad rok temu urzędnicy się o nie upomnieli. Zgodnie z decyzją powiatowego lekarza weterynarii z 31 października 2018 roku, stado miało zostać wybite. Decyzję tę w listopadzie podtrzymał gorzowski sąd. Za stadem ujęli się jednak aktywiści i obrońcy praw zwierząt. Pod koniec maja 2019 roku przy zagrodzie zwierząt zaczęli pokojowy protest. Kiedy zdawało się, że krów nie da się już uratować, w ich obronie stanął prezydent Andrzej Duda oraz prezes PiS Jarosław Kaczyński. 29 maja minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski poinformował, że krowy nie trafią do uboju.
Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24