Nie jeden, a dwa samochody bezprawnie zatrzymał w niedzielę były wiceminister Zbigniew R. - W drugim pojeździe podróżowało 5 młodych ludzi. Zbigniew R. zatrzymał go zajeżdżając drogę i oddał z samochodu 3 strzały w kierunku pobocza - powiedziała na konferencji prasowej rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, Magdalena Mazur-Prus.
Zbigniew R. próbował zatrzymać młodych ludzi kilka minut przed tym, jak zajechał drogę podróżującej samochodem rodzinie. To drugie zdarzenie zostało już szeroko opisane przez media. Były wiceminister wysiadł wówczas z auta i oddał trzy strzały w powietrze. Kobiecie prowadzącej samochód udało się zawrócić i pojechać w przeciwnym kierunku. Policję o zdarzeniu zawiadomił jej mąż. Do zatrzymania byłego wiceministra doszło około północy na drodze Zbąszyń - Nowy Tomyśl.
Najpierw podejrzany trafił do aresztu w Nowym Tomyślu, a stamtąd do jednego z poznańskich szpitali, zgłosił bowiem złe samopoczucie.
Trzy zarzuty
W opinii prokuratury jego stan zdrowia nie był jednak na tyle ciężki, by nie można mu było przedstawić zarzutów. R. usłyszał zarzut prowadzania pojazdu mechanicznego w stanie nietrzeźwości oraz dwa inne zarzuty.
- Mówią one o tym, że kto groźbą bezprawną lub też przemocą zmusza inne osoby do określonego zachowania, ten podlega odpowiedzialności karnej. Takie zarzuty są dwa, ponieważ 6 kwietnia około godziny 21 miały miejsce dwie sytuacje, w których podejrzany zatrzymał samochód zajeżdzając mu drogę - tłumaczy Mazur-Prus.
R. nie przyznał się do stawianych mu zarzutów i odmówił składania zeznań oraz odpowiedzi na pytania.
Poręczenie
Jak poinformowała Mazur-Prus, prokuratura wyznaczyła kwotę poręczenia majątkowego w wysokości 35 tys. zł. jako środek zapobiegawczy. Podejrzany będzie więc odpowiadał z wolnej stopy i nie ma już statusu zatrzymanego.
- Podejrzany może zaskarżyć postanowienie prokuratora w sprawie zastosowania środka zapobiegawczego. Dzisiaj, jeśli będzie na to pozwalał stan zdrowia i tak orzekną lekarze, podejrzany może również opuścić szpital - mówi Mazur-Prus.
Był zagrożony?
Pojawiły się również głosy, że Zbigniew R. usiadł za kółkiem pod wpływem alkoholu, ponieważ czuł się zagrożony. O takiej wersji mówi Piotr Pytlakowski, dziennikarz "Polityki". Jego zdaniem R. czuł się zagrożony, miał bowiem znajdować się na celowniku złodziei aut.
- Mówił coś o tym, że planują z innymi osobami, które czują się zagrożone, zrobienie zatrzymania obywatelskiego. Chcieli sprowokować złodziei i na gorąco ich złapać - mówi Pytlakowski.
- Te informacje są mi znane. Mój klient miał powody by pozostawać w stanie zagrożenia od dłuższego czasu. Więcej na ten temat nie mogę powiedzieć - przyznał we wtorek pełnomocnik R., mecenas Paweł Sowisło.
Do tej wersji wydarzeń odniosła się dziś prokuratura.
- Z uwagi na fakt, że podejrzany skorzystał z prawa do odmowy składania zeznań i w żaden sposób nie wyjaśnił swoich motywów, nie jest możliwe odniesienie się do tych informacji. Dla nas istotna jest ewentualnie przyjęta linia obrony podejrzanego, której dziś nie przedstawił. Nie jest wykluczone, że w późniejszym czasie skorzysta z prawa do składania wyjaśnień. Póki co przesłuchaliśmy w charakterze świadków a zarazem osób pokrzywdzonych, pasażerów obu aut i policjantów. Ich zeznania nie mówią nic na temat kwestii dotyczącej tego co podnosi obrońca podejrzanego. Nie ustaliliśmy okoliczności, które miałyby wskazywać na poczucie zagrożenia. Są to jednak osoby pokrzywdzone, które takiej wiedzy mogły nie posiadać - mówi Mazur-Prus.
Autor: kk/kv / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24