Wszystko wyglądało dramatycznie, ale skończyło się szczęśliwie. 2,5-latka podczas jazdy samochodem straciła przytomność. Pomocy udzielili jej policjanci po służbie. Jak zapewniają lekarze z pogotowia ratunkowego, życiu dziewczynki nic już nie zagraża.
Wszystko rozegrało się w czwartek po południu na ulicy Dąbrowskiego w Poznaniu, nieopodal skrzyżowania z ulicą Polską.
Kobieta, która odebrała córeczkę ze żłobka, podczas jazdy zauważyła, że z 2,5-latką dzieje się coś niepokojącego. Dziecko zrobiło się sine, a kontakt z nią był utrudniony. Matka natychmiast zatrzymała na poboczu auto i zaczęła udzielać dziewczynce pomocy.
Pomogli policjanci
Wokół zaczęli zbierać się ludzie. Ktoś zadzwonił po pogotowie. Po chwili przy aucie zatrzymali się policjanci wracający ze służby. Tomasz Pankros ruszył z pomocą matce dziewczynki, a Agnieszka Dutkiewicz ponownie wezwała na miejsce karetkę. Nim ta dotarła na miejsce, 2,5-latka odzyskała przytomność.
- To był chyba najszczęśliwszy moment w tym dniu - mówiła Agnieszka Dutkiewicz o chwili, gdy dziewczynka zaczęła dawać oznaki życia.
"Wysoka gorączka i osłabienie"
Po chwili policjanci odjechali z miejsca zdarzenia, a dziewczynką zajęli się już lekarze. - W chwili przyjazdu zespołu ratunkowego na miejsce, dziecko było już kontaktowe. Dziewczynka była już zaróżowiona - mówi Jakub Wakuluk z poznańskiego pogotowia ratunkowego.
Karetka zabrała dziecko do szpitala. Tam okazało się, że na szczęście nic poważnego mu nie dolega. Utrata przytomności była skutkiem wysokiej gorączki i osłabienia z tego powodu organizmu.
- To spowodowało,że dziecko było takie lejące i małokontaktowe. Nie było zatrzymania krążenia - wyjaśnia Wakuluk.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: FC/gp / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań