- Ja bym wolał siąść na wiosnę z rządem i rozmawiać przy stole negocjacji - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 szef "Solidarności" Piotr Duda. Stwierdził, że strajk 26 marca jest nieunikniony, chyba że rząd wycofa z Sejmu "ten szkodliwy projekt odnośnie elastycznego czasu pracy".
We wtorek Komisja Krajowa Solidarności ma zatwierdzić plan związkowych protestów m.in. przeciw uelastycznieniu czasu pracy, umowom śmieciowym i niektórym rozwiązaniom ustawy antykryzysowej. Wkrótce pikietowane będą urzędy wojewódzkie w całej Polsce. Posiedzenie komisji krajowej "S" odbędzie się we wtorek w Bielsku-Białej.
Zapowiadany na 26 marca strajk generalny na Śląsku ma potrwać maksymalnie cztery godziny, od 6 do 10 rano. Formalnie ma to być gest solidarności z tymi firmami i instytucjami, które nie mają prawa do strajku. Skorzystano z tej formy, ponieważ polskie przepisy nie dają związkowcom prawa do strajku przeciwko rządowi. Wcześniej komitet protestacyjny zorganizował referenda strajkowe w ok. 600 zakładach pracy, zatrudniających w sumie ok. 300 tys. osób. Blisko połowa z nich uczestniczyła w głosowaniu. Strajk poparło ponad 95 proc. głosujących. 26 marca mają m.in. stanąć kopalnie, huty, koleje i komunikacja miejska
Ludzie na ulicę
Duda podkreślił, że strajk będzie "chyba że rząd stuknie się w głowę i powie, że trzeba rozmawiać ze stroną społeczną, bo tylko rozmowa może prowadzić do czegoś pozytywnego". - Jak wyjdziemy na ulicę to będzie za późno - powiedział szef "S".
Przewodniczący zaznaczył jednocześnie, że nie wybiera się do polityki. Takie zarzuty po sobotnim spotkaniu "Platfomy Oburzonych" podnieśli niektórzy politycy. - To co robię jako przewodniczący "S" jest dla mnie najważniejsze. Część polityków nie może pojąć tego, że można coś zrobić dla pracowników i nie widzieć w tym celu politycznego. Chcemy przywrócić Polakom więcej demokracji i to jest dla nas najważniejsze. Sprawa polityki kompletnie mnie nie interesuje. W ruchu oburzonych nikt nie chce tworzyć partii politycznej, chcemy zaradzać problemom - zapewnił Duda.
I dodał: - To sobotnie spotkanie pokazało, że Polacy mają problemy. Śmieszy mnie trochę, że część polityków jest oburzona na to, jakim prawem my rozmawiamy o problemach Polski, przecież tylko my politycy możemy rozmawiać o sprawach Polski. Okazuje się, że my zwykli obywatele też możemy porozmawiać jak zmieniać bez polityków sprawy w Polsce - stwierdził.
Od rządu "po tyłku"
Według szefa"Solidarności" ludzie, którzy uczestniczyli w gdańskim spotkaniu "nie założyli stworzyszenie dlatego, że nie mają co robić w życiu". - Po prostu w pewnym momencie zostali skrzywdzeni i stanęli przed jakąś barierą. Dlatego założyli stowarzyszenie i przyjechali sie wykrzyczeć. Z tego spotkania wyjdzie przesłanie do pana prezydenta Bornisława Komorowskiego, bo jedno nas łączy - wszyscy dostaliśmy po tyłku od tej władzy za to, że rok 2012 był rokiem inicjatyw społecznych. Polacy zebrali pod różnymi inicjatywami 5 mln podpisów, a władza to wrzuciła do kosza - ocenił Piotr Duda.
Duda podkreślił też, że "Solidarność" nie mówi, "że trzeba likwidować umowy zlecenie i o dzieło". - One są w naszym prawie po to, żeby z nich korzystać. Ale jeżeli one są nadużywane to jest to patologia. Cieszę się, ze wchodzi w zycie 12 miesięczny urlop macierzyński, ale zadaję pytanie czy te mamy które pracują na śmieciówkach wrócą do pracy, czy one mogą iść na macierzyński? Nie mogą i to jest problem - powiedział.
I dodał: - W kodeksie pracy są umowy na czas określony - na pół roku, rok. Ile można sprawdzać pracownika czy się nadaje. Ale tu najlepiej zrobić z pracownika przedmiot, do agencji pracy tymczasowej, jak worek z kartoflami traktować, umowa zlecenie bez prawa do płatnego urlopu, L4, funduszu socjalnego, bezpieczeństwa pracy. W Polsce już wyzysk jest, ale tu się zatraca granica między pracownikiem a niewolnikiem. A rząd wprowadza kolejną ustawę o elastycznym czasie pracy, gdzie staniemy się pracownikami na rozkaz - zaznaczył Duda.
Autor: mn//gak / Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24