Prokuratura chce postawić zarzuty Katarzynie K., żonie Tomasza Kaczmarka, byłego agenta CBA i posła PiS. Śledztwo dotyczy milionowych nieprawidłowości w stowarzyszeniu, którego prezesem jest "agent Tomek". Ale na razie do aresztu trafił poprzedni mąż Katarzyny K. - Arkadiusz Sz.
Prokuratura Regionalna w Białymstoku od 2016 roku prowadzi śledztwo w sprawie nieprawidłowości w stowarzyszeniu "Helper". To organizacja założona w 2010 r. przez Katarzynę K., przedsiębiorcę z Olsztyna, zajmuje się prowadzeniem domów pomocy dla starszych osób.
K., w przeszłości m.in. asystentka w biurze europosła PiS i Solidarnej Polski Jacka Kurskiego, do 2014 r. była żoną Arkadiusza Sz., łączyła ich również działalność w "Helperze". W 2014 r. wyszła za mąż za Tomasza Kaczmarka, wówczas posła PiS, a wcześniej agenta Centralnego Biura Śledczego.
Kaczmarek także zaczął działać w "Helperze". A do organizacji trafiały znaczne kwoty pieniędzy: w latach 2010-2015 stowarzyszenie dostało w sumie 52 miliony złotych publicznych dotacji na prowadzenie domów pomocy i opieki, a w kolejnych - po ponad 5 milionów rocznie.
Detektyw dla "Helpera"
Organy skarbowe już od 2014 r. prowadziły postępowania, podejrzewając, że w "Helperze" może dochodzić do finansowych nieprawidłowości. W lutym 2018 r. dziennikarze "Superwizjera" ujawnili wyniki niektórych kontroli. Wynikało z nich, że część dotacji wydawano między innymi na świąteczne zestawy upominkowe i kosmetyki (około 96 tysięcy złotych), ubrania, bieliznę, bikini, odzież narciarską i buty (51 tysięcy złotych), iPady (ponad 10 tysięcy złotych), iPhone'y (4 tysiące złotych). Zakwestionowano też zakup robotów odkurzających i stacji dokujących do nich za około 15 tysięcy złotych.
Domy prowadzone przez "Helpera" opłacały też z dotacji usługi prawnicze w kilku kancelariach. Kosztowało to ponad 146 tysięcy złotych.
Ofiara wojny w PiS
W efekcie kontroli zostało wszczęte śledztwo w sprawie nieprawidłowości w stowarzyszeniu. Najpierw prowadziła je prokuratura w Olsztynie, a w 2016 r. decyzją ministra sprawiedliwości przeniesiono je do Prokuratury Regionalnej w Białymstoku. Jak informował w czerwcu 2016 r. portal tvn24.pl, Tomasz Kaczmarek w towarzystwie posłanki PiS Iwony Arent odwiedził ówczesną szefową Prokuratury Regionalnej w Białymstoku Elżbietę Pieniążek, która, tak jak Kaczmarek, pracowała w przeszłości w CBA. "Było to spotkanie niezorganizowane, niezapowiedziane. Do obowiązków prokuratora należy przyjąć osoby, które zgłaszają się w ramach przyjęcia interesantów" – tłumaczyła wtedy Ewa Bialik, rzecznik prasowy Prokuratury Krajowej.
Kaczmarek, który w grudniu 2016 r. został prezesem "Helpera", tłumaczył w rozmowie z dziennikarzami tvn24.pl: - Jesteśmy transparentni, współpracujemy ze wszystkimi kontrolującymi nas instytucjami. Cała sprawa to efekt politycznej wojny ze mną i moją żoną wewnątrz PiS w województwie warmińsko-mazurskim.
A w rozmowie z dziennikarzami "Superwizjera" (przed publikacją materiału w lutym 2018 r.) twierdził, że jest w stanie wytłumaczyć wszystkie wydatki "Helpera". Odpowiadał, że stowarzyszenie kupuje najlepsze kosmetyki i markowe ubrania w rozsądnych cenach dla dobra podopiecznych. Przekonywał, że w ramach zajęć z chorymi ludźmi potrzebne są dla nich między innymi stroje sportowe, kosmetyki do saloniku fryzjerskiego, w którym starsi ludzie są poddawani zabiegom i do innych specjalistycznych zajęć z zakresu rehabilitacji. Wydatki na telefony czy samochody tłumaczy tym, że chce, by pracownicy "Helpera" mieli dobry i niezawodny sprzęt.
Katarzyna K. "przedkłada zwolnienia lekarskie"
Jednak prokuratura w Białymstoku postanowiła postawić zarzuty ludziom związanym z "Helperem". Jak informuje Paweł Sławoń, zastępca Prokuratora Regionalnego w Białymstoku, zarzuty usłyszało 30 osób. Wśród nich Arkadiusz Sz., były mąż Katarzyny K., obecnej żony Tomasza Kaczmarka.
Sz. był członkiem "Helpera", kierownikiem jednego z domów pomocy. Został zatrzymany 18 stycznia 2019 r. i trafił na trzy miesiące do aresztu, bo według śledczych był członkiem zorganizowanej grupy przestępczej, która przywłaszczyła 8,5 miliona złotych z "Helpera" oraz wyłudziła nienależne dotacje w wysokości 30 milionów złotych. Arkadiusz Sz. miał też m.in. posługiwać się podrobionymi dokumentami i wyłudzać poświadczenie nieprawdy.
Z informacji tvn24.pl wynika, że prokuratura chciała przedstawić zarzuty za działalność w "Helperze" byłej żonie Arkadiusza Sz. "W stosunku do (..) Katarzyny K. prokurator tutejszej jednostki wydał postanowienie o przedstawieniu zarzutów, jednak dotychczas nie zostało ogłoszone z uwagi na fakt, że podejrzana przedkłada zwolnienia lekarskie uprawnionego lekarza sądowego, w tym zaświadczenie dotyczące hospitalizacji. Prokurator powołał biegłego medycyny sądowej, który określi, czy stan zdrowia Katarzyny K. pozwala na wykonanie z nią czynności procesowych" - napisał w odpowiedzi na pytania tvn24.pl Paweł Sawoń, zastępca Prokuratora Regionalnego w Białymstoku.
W ubiegłym roku wojewoda warmińsko-mazurski wstrzymał dotacje dla domów prowadzonych przez "Helpera" i zażądał zwrotu części pieniędzy, które za pośrednictwem samorządów trafiły do stowarzyszenia "Helper". Dziś nie prowadzi ono żadnego domu pomocy.
Czy Tomasz Kaczmarek również może obawiać się zarzutów w śledztwie dotyczącym "Helpera"? Prokuratura tego nie wyklucza, ale jak podkreśla prokurator Sawoń, Tomasz Kaczmarek został prezesem stowarzyszenia w grudniu 2016 r., a "do tej pory zaś zgromadzono materiał dowodowy pozwalający na zweryfikowanie prawidłowości działania m.in. władz stowarzyszenia za lata 2010- 2015".
Skandal i szkalowanie
- Uważam to za skandal, że nasz klient trafił do aresztu. To jedyna osoba aresztowana w tej sprawie. Odnoszę wrażenie, że jest to typowo polityczne podejście wymiaru sprawiedliwości. Agent Tomek wiele razy odgrażał się mojemu klientowi, że "jeśli nie da mu spokoju, to ten go załatwi". I niestety odnoszę wrażenie, że to właśnie ma miejsce - mówi Barbara Giertych, obrońca Arkadiusza Sz.
Do zamiaru postawienia zarzutów swojej żonie odniósł się również Tomasz Kaczmarek: - Stowarzyszenie "Helper" przez kilka lat świadczyło pomoc kilkuset starszym i chorym osobom, zatrudniało około 120 pracowników, jego działalność była transparentna. Analizując dokumentację finansową stowarzyszenia, nie dopatruję się żadnych uchybień lub nieprawidłowości ze strony członków zarządu Stowarzyszenia. Chęć postawienia zarzutów ze strony prokuratury odbieram jako szkalowanie. Jeżeli wydarzyło się coś w przeszłości niezgodnego z prawem z udziałem byłego męża mojej żony, o czym nie wiem, nie mogę za tę osobę odpowiadać. Natomiast z mojej strony nie dopatruję się żadnych nieprawidłowości. Moja żona nie będzie w tej sprawie udzielać komentarza, nie jest osobą publiczną.
Autor: Szymon Jadczak/adso / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN