Historię wybuchu drugiej wojny światowej znają wszyscy. 1 września o 4.45 Westerplatte zostało ostrzelane przez niemiecki pancernik "Schleswig-Holstein". Wrak okrętu, który rzekomo - przerobiono na żyletki - odnaleziono teraz w pobliżu estońskiej wyspy. Bliżej przyjrzy mu się ekspedycja nurków.
Jak udało się ustalić historykom, wrak okrytego złą sławą pancernika został odholowany z gdyńskiego portu (gdzie zatonął w 1945 roku) do Estonii. Tam służył radzieckiej flocie jako okręt-cel, swoista tarcza strzelnicza.
Szczątki "Schlezwiga-Holsteina" spoczywają dziś w pobliżu najdalej wysuniętej na północ wyspy Estonii - Osmussar. Polska ekspedycja zamierza go teraz odnaleźć i sporządzić szczegółową dokumentację.
Jak powiedział w dzienniku "Polska" minister w kancelarii premiera, Sławomir Nowak, niewykluczone jest, że jeśli zachował się choćby kadłub okrętu, to zostanie on wydobyty i stanie się częścią ekspozycji w powstającym w Gdańsku Muzeum II Wojny Światowej.
Jak konał "Schleswig-Holstein"
Okręt został wyprodukowany na początku XX wieku. Po I wojnie światowej pozwolono Niemcom go zatrzymać, bo już wówczas był przestarzały. - Ten statek konał etapami - opowiadał w "Magazynie 24 Godziny" historyk Tomasz Nałęcz. - Zanim dotarł do Estonii, dwa razy poszedł na dno - raz w 1944 został uszkodzony w wyniku angielskiego nalotu i osiadł na dnie Bałtyku. Potem został wysadzony w powietrze, ale Rosjanie zdołali go zreperować i odholować do Estonii - tłumaczył.
Rok przygotowań
Sfotografowaniem wraku zajmie się specjalna ekspedycja polskich nurków. - Przygotowania trwały ponad rok - mówił Aleksander Ostasz, redaktor naczelny magazynu "Nurkowanie". Tyle zabrało nurkom zebranie wszystkich wymaganych pozwoleń, tak by bez przeszkód mogli zbadać znajdujący się w estońskich wodach wrak. - Wiadomo dokładnie, gdzie spoczywa statek i na jakiej głębokości. Zrobimy zdjęcia i film, dzięki któremu będziemy mogli zobaczyć, jak skończył okręt, który zapoczątkował największą tragedię w dziejach ludzkości - dodał Ostasz. Podkreślił też, że ekspedycję wspierają estońskie władze i polskie muzea.
"To będzie historyczna puenta"
Zdaniem prof. Nałęcza, pomysł wyprawy jest godzien pochwały. - To będzie historyczna puenta. Okręt, który pierwszy strzelił w polskie wojsko, skończył jako rozbity pociskami wrak, kupa złomu na dnie Bałtyku - uważa Nałęcz.
Czy jednak jest za pomysłem pokazania szczątków wraku w muzeum? - To absurdalny pomysł. Nie można wystawiać w muzeum szczątków symbolu nazistowskiej agresji na Polskę - twierdzi.
Jakie będą dalsze losy wraku pancernika - pokaże czas.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24