Zniszczą 30 ton podejrzanego mięsa

Lekarze odpowiedzialni za kontrolę ubojni zostali zawieszeni
Lekarze odpowiedzialni za kontrolę ubojni zostali zawieszeni
Źródło: tvn24
Decyzją Powiatowego Lekarza Weterynarii w Rawie Mazowieckiej zamknięto ubojnię w okolicach Białej Rawskiej, w której odkryto dużą ilość mięsa nieznanego pochodzenia. Mięso zostanie przebadane laboratoryjnie i zutylizowane. Dwaj lekarze weterynarii, którzy mieli kontrolować ubojnię, zostali zawieszeni w obowiązkach.

W związku z sytuacją w ubojni podjęto decyzję o "cofnięciu zatwierdzenia dla zakładu" - oznacza to, że wycofana została zgoda na jego funkcjonowanie. W zeszłym tygodniu wstrzymano tam produkcję.

- Od dnia dzisiejszego ubojnia ta nie figuruje w rejestrze zakładów produkujących środek spożywczy. Zakazane zostało wprowadzenie do obrotu każdego mięsa uzyskanego z tego zakładu. Ono nie pojawi się na rynku - poinformował Powiatowy Lekarz Weterynarii w Rawie Mazowieckiej Ireneusz Jędrzejczyk

Pobrano próbki mięsa do badań laboratoryjnych, które mają wykazać czy mięso z zamkniętej ubojni jest szkodliwe dla zdrowia. - Niemniej mięso to w dniu dzisiejszym w całości wyjedzie do spalarni i nie zostanie wprowadzone do obrotu - potwierdził Jędrzejczak.

Dwaj lekarze weterynarii, którzy mieli kontrolować ubojnię w okolicach Białej Rawskiej, zostali zawieszeni w obowiązkach.

W sprawie zawieszonych lekarzy Powiatowy Lekarz Weterynarii w Rawie Mazowieckiej już wcześniej złożył doniesienie do prokuratury.

Ukryty magazyn

Kontrola w zakładzie wykazała, że na terenie ubojni znajdował się ukryty magazyn.

A w nim nawet 30 ton mięsa bez oznaczeń weterynaryjnych i dokumentacji weterynaryjnej.

Ukryte pomieszczenie znajdowało się w chłodni. Policjanci mieli ją przeszukać na polecenie rawskiej prokuratury. Kiedy weszli do chłodni, znaleźli w niej kilkanaście palet mięsa z etykietkami zakładu. Piotr M. zapewniał, że to całe mięso, jakie znajduje się w pomieszczeniu.Policjanci wyszli na zewnątrz budynku, ale zwrócili uwagę, że jest on o wiele dłuższy niż pomieszczenie, w którym przed chwilą byli. Wrócili do chłodni i jeszcze raz zaczęli ją sprawdzać.

Okazało się, że za paletami z mięsem było ukryte wejście do drugiego pomieszczenia. Wejście było zastawione płytą izolacyjną przymocowaną do ściany nitami. Kiedy weszli do środka, znaleźli tam kilkanaście ton mięsa.

Mięso, które znajdowało się w ukrytym magazynie, zostanie przebadane przez Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach. Śledczy chcą ustalić, jak była jakość mięsa, czy mogło pochodzić od chorych zwierząt, czy jest tylko wołowe, czy też wieprzowe.

- Dziś będą kontynuowane czynności w ubojni (w okolicach Białej Rawskiej - red.). Będą pobierane kolejne próbki - powiedział rzecznik prokuratury Krzysztof Kopania.

Krzysztof Kopania o działaniach prokuratury ws. mięsa

Krzysztof Kopania o działaniach prokuratury ws. mięsa

Bez oznaczeń weterynaryjnych

Śledczy od dłuższego czasu zajmują się sprawą ubojni w Rosławowicach koło Białej Rawskiej, do której mogło trafiać martwe i chore bydło.

W ub. tygodniu prokuratura w Rawie Mazowieckiej postawiła jej właścicielowi 43-letniemu Piotrowi M. zarzuty. Grozi mu kara do ośmiu lat więzienia. Mężczyzna został aresztowany, ale po wpłaceniu 150 tys. zł opuścił areszt.

Według ustaleń prokuratury, Piotr M., prowadząc działalność nadzorowaną w postaci ubojni, nie spełniał wymogów weterynaryjnych i tym samym produkował żywność o złej jakości, niespełniającej parametrów zdrowotnych. Zarzut usiłowania oszustwa wiąże się z prawdopodobnie celowym wywiezieniem z ubojni 18 ton mięsa, które znaleziono w samochodzie - chłodni zaparkowanej w pobliżu stacji diagnostycznej, która również należy do właściciela ubojni.

Mięso było w różnej formie przetworzenia, ale nie nadawało się do wprowadzenia do obrotu, bowiem nie miało żadnych oznaczeń weterynaryjnych ani dokumentacji.

Chore krowy

Kilka dni temu przy wjeździe do jednej z ubojni w okolicach Białej Rawskiej policja skontrolowała transport bydła, które miało trafić do zakładu. Z 24 sztuk aż dziewięć zwierząt było martwych. Pozostałe były w krytycznym stanie.

Część z nich miało złamania, większość była poobijana, nie była w stanie samodzielnie opuścić części ładunkowej tira. Konieczne było ich humanitarne uśmiercenie. Przeprowadzone sekcje padłych zwierząt wykazały, że krowy były chore.

Z dokumentów wynikało, że bydło było zakupione od hodowców indywidualnych, a transport przyjechał z terenu województwa kujawsko-pomorskiego.

Policja zatrzymała 43-letniego właściciela zakładu, służby weterynaryjne zdecydowały o zamknięciu zakładu. Z zeznań części świadków wynika, że proceder trwał w zakładzie od dłuższego czasu.Śledczy ustalili, że mięso z tej ubojni trafiło do co najmniej 16 firm wędliniarskich z województwa łódzkiego, wielkopolskiego, mazowieckiego, śląskiego i dolnośląskiego.

Zakaz prowadzenia działalności

W związku z tą sprawą prokuratura zamierza zastosować zakaz prowadzenia działalności gospodarczej wobec 43-letniego właściciela ubojni. Do prokuratury trafiły też dwa zawiadomienia powiatowego lekarza weterynarii z Rawy Mazowieckiej o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez lekarzy sprawujących nadzór nad ubojnią.Według prokuratury dotyczą one dwóch lekarzy, którzy zostali wyznaczeni do sprawowania nadzoru nad ubojem zwierząt rzeźnych, w tym badania przed i po uboju, oceny mięsa oraz nadzoru nad przestrzeganiem przepisów o ochronie zwierząt w trakcie uboju i wyładunku w zakładzie prowadzonym przez podejrzanego.

Autor: mac, zś//gak/k / Źródło: TVN24, PAP

Czytaj także: