- Polska publiczność jest jedną z najlepszych. Tu docenia się muzykę - komplementuje nas Joshua Bell. Sławnego amerykańskiego skrzypka polscy wielbiciele mogli usłyszeć w środę podczas koncertu na rzecz Muzeum Historii Żydów Polskich.
Uwielbienie Bella dla polskiej publiczności to uczucie z wzajemnością. - Muzyka i on to było jedno - powiedziała jedna z fanek skrzypka. Sam artysta używa wobec siebie bardziej przyziemnych określeń. Ocenia, że jest obsesyjnym perfekcjonistą. Nic dziwnego. Z pewnością każdy perfekcyjnie zagrany dźwięk na legendarnym Stradivariusie z 1713, kupionym za 5 mln. dolarów, musi przynosić podwójną satysfakcję.
Skromny i z misją
Joshua Bell gra od 4 roku życia. Wydał 20 płyt. Za "Purpurowe Skrzypce" otrzymał muzycznego oscara. Jego muzykę można usłyszeć również w filmach ("Opór"). Nie chce jednak uchodzić za typowego muzyka klasycznego. Lubi sport i gra w gry komputerowe. Jeździ po szkołach by z muzyką klasyczną docierać do młodzieży.
W Polsce - barszcz
Oprócz dobrej muzyki Bell lubi też dobrze zjeść. - W Polsce zjem barszcz. Bardzo go lubię - powiedział skrzypek. Ale mimo łakomstwa muzyk trzyma linię. Pomagają mu w tym... koncerty, bo jak przyznał podczas nich "całkowicie angażuje się fizycznie".
Z zaangażowaniem uczuciowym chyba nie idzie mu aż tak dobrze, bo nie ma życiowej partnerki. Ma wprawdzie 2-letniego syna z jedną z poprzednich miłości, ale nadal jest do wzięcia.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 (fot: PAP)