Sąd Apelacyjny w Białymstoku zmienił w czwartek wyrok w sprawie dotyczącej działalności agencji finansowej "Grosik" i uchylił obowiązek naprawienia szkody przez skazanych członków zarządu tej nieistniejącej już spółki. Orzeczenie jest prawomocne.
Już wcześniej prawomocne były kary 2 i 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 4 lata, orzeczone wobec dwojga oskarżonych przez Sąd Okręgowy w Białymstoku - w tym zakresie żadna ze stron wyroku nie zaskarżyła.
Nie sprzeniewierzono środków klientów
Sąd okręgowy uniewinnił jednak szefostwo spółki od zarzutu najważniejszego - sprzeniewierzenia pieniędzy klientów. Orzekł jednak wobec nich m.in. obowiązek częściowego naprawienia szkody poszkodowanym osobom, firmom i instytucjom, którzy takie wnioski złożyli (ponad 2 tys. wniosków).
W sumie mieli im oddać kilkaset tysięcy złotych. W każdym przypadku chodziło o 77 proc. kwoty wyjściowej, bo 23 proc. spłacił poszkodowanym już wcześniej syndyk z masy upadłościowej spółki.
Ten obowiązek częściowego naprawienia szkody sąd apelacyjny w czwartek uchylił, uwzględniając apelację obrońców.
Sędzia Wirzman podkreślił, że nie chodzi o to, że pieniądze nie należały się pokrzywdzonym. - Ale o to, że przepisy prawa - zdaniem sądu apelacyjnego - nie pozwalały na takie rozstrzygnięcie - dodał.
Zaznaczył, że sąd brał pod uwagę, iż wiele osób pokrzywdzonych jest w podeszłym wieku, to emeryci, renciści, którzy stracili po kilkadziesiąt złotych. - Dochodzenie tego na drodze cywilnej, bo to jest jedyna możliwa droga, będzie bardzo trudne, bądź niemożliwe - dodał sędzia.
Nieudolne gospodarowanie
Sąd jednocześnie odrzucił apelację prokuratury, która chciała uznania, że doszło do sprzeniewierzenia pieniędzy i w tym zakresie uchylenia wyroku i zwrotu sprawy do ponownego rozpoznania.
Wyjaśniając tę kwestię sędzia Wirzman mówił, że nie każde zachowanie osoby prowadzącej działalność gospodarczą, choć "zewnętrznie" może wypełniać znamiona przestępstwa, np. przywłaszczenia, będzie przestępstwem. - Może to być nieudolne gospodarowanie - mówił sędzia.
Kluczowa była w tej sprawie kwestia zamiaru sprawcy. Sąd analizował, czy doszło do tzw. definitywnego (końcowego) pozbawienia mienia klientów i doszedł do przekonania, że nie ma żadnych dowodów, że oskarżony zarząd "Grosika" chciał te pieniądze zatrzymać dla siebie.
Firma z długami
Sędzia Wirzman przypomniał, że spółka weszła na rynek (powstała z podziału firmy przez jej dotychczasowych współwłaścicieli) już z długiem ok. 1,3 mln zł. W sytuacji dużej konkurencji "Grosik" nie mógł jej sprostać, nietrafiona była lokalizacja jego punktów kasowych, były opóźnienia z terminowością przekazywania pieniędzy.
Sąd ocenił, że spółka podejmowała działania, by ratować sytuację, m.in. poprzez informatyzację, ale były one bezskuteczne. Sędzia Wirzman mówił o błędnych inwestycjach, obciążeniach finansowych czy zabezpieczeniu długu spółki (pieniądze były zabezpieczone na koncie).
"Grosik" był pośrednikiem finansowym. Spółka straciła płynność i przestała regulować zobowiązania osób, które za jej pośrednictwem opłacały rachunki, np. czynsz, opłaty za gaz, prąd i inne należności.
Śledczy wyliczyli w akcie oskarżenia, że od grudnia 2004 do września 2005 r. agencja działała na szkodę co najmniej 8,3 tys. osób fizycznych i szeregu firm, których zlecenia przelewów pieniędzy przyjęła, ale nie zrealizowała. Łączną kwotę tych należności wyliczyli na 1,7 mln zł.
Autor: zś//bgr / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24