Sekcja zwłok 34-letniego mężczyzny z Białegostoku, który zmarł dwa dni po interwencji policji wykazała, że nie miał on urazów wewnętrznych głowy ani śladów duszenia na szyi. Mężczyzna był chory na schizofrenię. Dokładna przyczyna śmierci będzie znana po przeprowadzeniu dodatkowych badań.
Policja interweniowała w mieszkaniu 34-latka w Białymstoku w zeszłym tygodniu na prośbę pogotowia ratunkowego. Konkubina chorego na schizofrenię mężczyzny poprosiła o pomoc pogotowie, bo ten od dłuższego czasu nie przyjmował leków. Dwa dni później zmarł.
"Urazy nie spowodowały zgonu"
W poniedziałek odbyła się sekcja zwłok 34-latka. Jak poinformował Marek Winnicki z z Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe, badanie wykazało, że mężczyzna nie miał urazów wewnętrznych głowy, krwiaków oraz złamań ani śladów duszenia na szyi.
Prokurator dodał, że na skutek reanimacji mężczyzna ma złamane żebra i mostek. W okolicach nadgarstków i dłoni - w miejscach, gdzie były kajdanki - występują natomiast otarcia.
- Urazy, które zostały stwierdzone w toku badania sekcyjnego nie spowodowały zgonu mężczyzny. Jednocześnie wykluczono, aby śmierć mężczyzny nastąpiła w wyniku działania siły rąk ludzkich na szyję tego mężczyzny - zaznaczył prokurator.
Przekazał, że nie jest znana przyczyna śmierci 34-latka. Konieczne jest wykonanie dodatkowych badań toksykologicznych i histopatologicznych.
"Usiłował kopać i gryźć policjantów"
Mł. asp. Bartosz Kajewski z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku, relacjonował, że mężczyzna w czasie interwencji był apatyczny, nie reagował, natomiast kiedy zorientował się, że będzie musiał opuścić mieszkanie, stał się agresywny.
- Usiłował kopać, uderzyć policjantów, a nawet gryźć. W związku z powyższym policjanci zastosowali wobec niego siłę fizyczną. W chwili, kiedy udało im się ułożyć go na podłodze, założyli mu kajdanki. Mężczyzna nie zmienił swojego zachowania, dalej był agresywny - tłumaczył policjant.
- W pewnym momencie mężczyzna przestał się poruszać. Policjanci natychmiast sprawdzili jego funkcje życiowe i stwierdzili, że mężczyzna nie oddycha. Zdjęli mu kajdanki i razem z obecnymi medykami podjęli czynności ratownicze. Mężczyzna po pewnym czasie odzyskał oddech i wtedy został odwieziony do szpitala - dodał.
Zamieszki, śledztwo i kontrola
W zeszły piątek wszczęto śledztwo, które ma ustalić, czy interwencja policji była zasadna i przeprowadzona zgodnie z przepisami. Marek Winnicki z Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe poinformował we wtorek, że skierował do prokuratora okręgowego w Białymstoku wniosek o przejęcie tego postępowania do prowadzenia przez Prokuraturę Okręgową w Białymstoku lub inną, by uniknąć zarzutu stronniczości.
Biuro Kontroli Komendy Głównej Policji zdecydowało natomiast, że przeprowadzi w Białymstoku kontrolę.
W niedzielę w Białymstoku protestowali mieszkańcy, którzy uważają, że 34-letni mężczyzna zmarł z winy interweniujących w jego mieszkaniu policjantów. W kulminacyjnym momencie było 200 osób. Doszło do zamieszek. Policja zatrzymała 22 osoby, w tym dwoje nieletnich.
Autor: js//rzw / Źródło: TVN24, Kontakt 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24