Pióro, którym prezydent Lech Kaczyński zamierzał podpisać akt ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego miało zostać przeznaczone na licytację, a dochód z niej - na cel charytatywny. Teraz nie wiadomo, czy tak się stanie. - W związku z tym, iż odmówiło posłuszeństwa, zostanie ukarane - żartuje prezydencki minister Paweł Wypych.
W południe Lech Kaczyński podpisał akt ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego. Nie obyło się bez drobnych przeszkód - okazało się, że pióro, którym prezydent miał podpisać akt ratyfikacji nie pisze. W sukurs głowie państwa przyszedł jeden z jego współpracowników, który pożyczył swój długopis.
Wypych zaznaczył, że to, iż pióro nie chciało pisać, nie jest świadectwem wątpliwości prezydenta. - To bardziej złośliwość przedmiotów martwych. Wiem, że będzie to moment, który być może przejdzie do historii, ale nie było planów, by zadrżały serca euroentuzjastów - podkreślił Wypych.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24