Pies rasy bulterier zaatakował dwumiesięczną dziewczynkę, zwierzę należało do rodziny. Niemowlę z połamaną czaszką trafiło do szpitala w Zgorzelcu (woj. dolnośląskie). Lekarzom nie udało się uratować dziecka. - Stan dziewczynki był tak ciężki, że czegokolwiek byśmy nie zrobili, pewnie i tak skończyłoby się tą tragedią - mówi Marcin Wolski, wicedyrektor zgorzelskiego szpitala.
We wtorek, 2 stycznia, w jednym z domów w Zgorzelcu na Dolnym Śląsku pies pogryzł niespełna dwumiesięczną dziewczynkę. Rodzice przywieźli dziecko do szpitala.
- Zespół Ratownictwa Medycznego 16.30 przywiózł na SOR 7-tygodniową dziewczynkę z objawami pogryzienia przez psa szczególnie w okolicach głowy. Stan dziecka był na tyle ciężki, że nawet natychmiastowo podjęta akcja ratunkowa nie przyniosła skutku. Dziecko zmarło o godz. 18.10. Ze wstępnych ustaleń oględzin wynikało, że czaszka była uszkodzona, kości były złamane, dziecko było nieprzytomne - informuje Marcin Wolski, zastępca dyrektora ds. medycznych szpitala w Zgorzelcu.
"I tak skończyłoby się tą tragedią"
Jak poinformował przedstawiciel szpitala w Zgorzelcu, to była ponad półtoragodzinna walka połączonych zespołów ratownictwa medycznego, chirurgii i anestezjologów. - Stan dziecka był tak ciężki, że czegokolwiek byśmy nie zrobili, pewnie i tak skończyłoby się tą tragedią - przyznaje wicedyrektor.
Mimo natychmiastowo podjętej reanimacji życia dziecka nie udało się uratować – poinformował przedstawiciel szpitala w Zgorzelcu.
- Wszystkie okoliczności zdarzenia objęte są prokuratorskim śledztwem. Policjanci przewieźli psa do schroniska - informuje komisarz Agnieszka Gogół, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Zgorzelcu.
Bulterier zagryzł dziecko, pies należał do rodziny
Jak podkreśla prokuratura, śledztwo nie jest prowadzone przeciwko komuś, ale w sprawie.
- Pies rasy bulterier należał do rodziny. Trafił do schroniska. W najbliższym czasie planowana jest sekcja zwłok dziecka - poinformował Tomasz Czułowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.
"Może poszedł 'w odstawkę'"
Lekarz weterynarii Piotr Klasa podkreślił w rozmowie z TVN24, że prawdopodobnie pies mógł poczuć się zagrożony. - Może poszedł "w odstawkę", bo wcześniej był w centrum uwagi, w rodzinie pojawiło się dziecko, pies został odstawiony i mógł tak zareagować - ocenił Klasa. Dodał, że każdy przypadek jest indywidualny, a temat jest bardzo złożony. - Zawsze trzeba brać poprawkę na to, że pies może różnie zareagować - podkreślił specjalista.
Jak dodał lekarz, "niektórzy właściciele chlubią się tym, że mają agresywnego psa". - Ale to też kwestia wychowania takiego psa. Chodzić z nim na spacery to niekiedy tak, jak chodzić z odbezpieczonym rewolwerem. Trzeba mieć ostrą rękę, wiedzieć, jak podejść do takiego psa, jak się zachować w sytuacjach stresowych - zaznaczył Klasa.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: shutterstock