Zbigniew Ziobro zapowiada, że wystąpi do kierowanego przez Julię Przyłębską Trybunału Konstytucyjnego. Chce zaskarżyć unijne rozporządzenie w sprawie mechanizmu "pieniądze za praworządność". Prawnicy mówią, że wniosek ten pozbawiony jest podstaw, ale obserwatorzy mówią zgodnie - chodzi o politykę i wewnętrzne, koalicyjne tarcia. Materiał magazynu "Polska i Świat".
W resorcie sprawiedliwości decyzja już zapadła - minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro chce skierować sprawę do Trybunału Konstytucyjnego. Chce, by ten ocenił unijny mechanizm "fundusze za praworządność". - Rozporządzenie, o którym mówimy od miesięcy, jest kompletnym bezprawiem - uważa wiceminister sprawiedliwości i polityk Solidarnej Polski Sebastian Kaleta.
Mowa o mechanizmie, który w przypadku naruszenia przez państwo zasad praworządności może zdecydować o odebraniu części unijnych środków. To mechanizm, na który zgodziła się cała Unia - wszyscy przywódcy, także Polski. Europoseł Solidarnej Polski Patryk Jaki na stwierdzenie, że premier Mateusz Morawiecki zgodził się na ten mechanizm, odpowiada, że "zgodził się warunkowo". - A wydaje się, że ten warunek nie zostanie spełniony, wsłuchując się w wypowiedzi unijnych polityków, choćby Very Jourovej - dodaje.
Unijna komisarz mówi choćby o tym, że już teraz, w styczniu, zaczyna się badanie praworządności, a na pierwszy ogień idą Węgry i Polska. - To narusza polską suwerenność i unijne traktaty. A polska suwerenność opiera się na polskiej konstytucji - podkreśla Kaleta.
Dlatego Ziobro jako prokurator generalny chce, by ocenił to Trybunał kierowany przez Julię Przyłębską - w większości złożony z sędziów wskazanych przez władzę i w którym zasiadają byli posłowie PiS.
"Polski Trybunał Konstytucyjny nie ma kompetencji"
- Wszystkie rządy na świecie i w Europie zajęte są pandemią, ochroną ludzi, szczepionkami i walką o szczepionki, a Zbigniew Ziobro zajmuje się walką z Unią Europejską - ocenia Bartosz Arłukowicz.
Co prawda minister Ziobro mówi o zaskarżeniu rozporządzenia Komisji Europejskiej, a takiego nie ma - ministrowi chodzi pewnie o rozporządzenie Parlamentu i Rady - to istota jest w tym, że polski Trybunał miałby rozstrzygać o unijnym rozporządzeniu. - To wiedzą studenci na pierwszym roku prawa. To postępowanie powinno być umorzone. Koniec, kropka - mówi adwokat i karnista dr Wojciech Górowski.
Zdaniem prawników nawet gdyby polski Trybunał uznał unijny mechanizm za niezgodny z polską konstytucją, nie oznacza to, że w Unii przestanie on działać. - Polski Trybunał Konstytucyjny nie ma kompetencji, by badać zgodności mechanizmu praworządności zapisanego w rozporządzeniu, które zostało wydane przez Parlament Europejski i Radę - podkreśla Górowski.
Ziobro "w ten sposób buduje swoją pozycję"
Dlatego wszystko wskazuje na to, że za tym wnioskiem jest drugie dno - tak uważa opozycja. Adam Szłapka z Koalicji Obywatelskiej uważa, że Zbigniew Ziobro "w ten sposób buduje swoją pozycję". - Tu chodzi o szantaż i budowanie swojej politycznej pozycji - dodaje. Zbigniew Ziobro jeszcze przed unijnym szczytem apelował, by premier nie zgadzał się na mechanizm praworządności. Teraz Solidarna Polska zapowiada, że nie zagłosuje z rządem i nie poprze budżetowych ustaleń szczytu, za które odpowiada premier.
Wcześniejszy wniosek o wypowiedzenie konwencji antyprzemocowej też był inicjatywą Solidarnej Polski. - Tu chodzi o wojnę pod dywanem Zjednoczonej Prawicy. Wojnę między Ziobrą, Morawieckim i gdzieś tam jeszcze jest Gowin. Tylko, że za to wszystko zapłacimy my - twierdzi europoseł Lewicy Robert Biedroń.
Po ostatnim szczycie Mateusz Morawiecki groził pozwem do unijnego Trybunału. Do tej pory go nie złożył.
Michał Tracz, asty//now
Źródło: TVN24