Rodzice dzieci przebywających w szpitalu w Łukowie skonfrontowali się ze wszystkimi pielęgniarkami i wskazali te ,które miały zaniedbywać 13-miesięczną Zosię, podopieczną domu dziecka. Jak się okazało, ich zastrzeżenia dotyczą pracy dwóch z nich. - Na 18 pań pielęgniarek tylko dwóm postawiono zarzuty. Pozostałe zostały od razu oczyszczone i wykluczone z dalszego postępowania przez skarżących - poinformował dyrektor szpitala.
- Rodzice skarżący spotkali się twarzą w twarz z personelem pielęgniarskim - powiedział w środę po południu Grzegorz Gomoła, dyrektor szpitala w Łukowie.
Jak tłumaczył, rodzice zidentyfikowali jedną pielęgniarkę, która "sprawowała opiekę nad Zosią z opóźnieniem sięgającym do 30 minut". - Drugiej pani pielęgniarce postawiono zarzut, że nie przekazywała telefonu (do pełnomocnika praw pacjenta - red.) celem złożenia skargi. Powstał tez zarzut niepodania posiłku 27 grudnia, co będzie badane - wyjaśnił dyrektor Gomoła w rozmowie z TVN24.
- Na 18 pań pielęgniarek, tylko dwóm postawiono zarzuty. Pozostałe zostały od razu oczyszczone i wykluczone z dalszego postępowania przez rodziny skarżących - mówił dyrektor po konfrontacji. Jak dodał, skarżący nie mówili też o wielogodzinnych opóźnieniach w opiece nad dzieckiem. Zapewniał, że nie było też sytuacji, iż dziecko przez kilka godzin leżało w odchodach.
- Zdjęcie Zosi w odchodach, które obiegło Polskę, zostało wykonane w takiej sytuacji, że rano, gdy Zosia się obudziła i zaczęła płakać, jedna z pań - rodzic - poinformowała personel, który w tym momencie podawał leki na innych salach. I nie czekając, ta pani sama Zosię umyła i przewinęła. Nie mamy tutaj sytuacji, że Zosia leżała kilka godzin w tych odchodach. To jest dla nas bardzo cenna informacja - mówił dyrektor.
Jak tłumaczył, zarzuty rodziców sprowadzają się do tego, że "czas reakcji był wydłużony i był zarzut zaniedbania w postaci niepodania na czas posiłku". - I te kwestie będziemy wyjaśniali - zapewnił. Dodał, że poza tym, iż rodzice mieli zastrzeżenia do pracy dwóch pielęgniarek, chwalili pracę pozostałych. - Co do innych osób padały tylko pochwały. Usłyszałem też ciepłe słowa pod adresem pielęgniarek - mówił dyrektor.
Miała być brudna i zaniedbana
13-miesięczna dziewczynka przebywała w szpitalu w Łukowie od grudnia 2014 roku o stycznia 2015 roku. Na co dzień Zosia mieszka w domu dziecka. Jej matka ma ograniczone prawa rodzicielskie.
Według matek innych dzieci, przebywających na oddziale łukowskiego szpitala, pielęgniarki nie zajmowały się dziewczynką tak często, jak powinny. Zosia miała być wygłodzona i leżała we własnych odchodach. Kobiety, jako dowód, przedstawiły zarejestrowane przez siebie filmy. CZYTAJ WIĘCEJ
Innego zdania była ordynator, która w rozmowie z TVN24 mówiła, że jej zdaniem do sytuacji opisanych przez rodziców nie mogło dochodzić.
- Pielęgniarka ma wgląd przez szyby, które są ścianami w tym oddziale. Lekarz dyżurny często, może czasami zbyt często zagląda do pacjentów. Jest wręcz niemożliwe, żeby dziecko pozostawało bez opieki kilka godzin - mówiła Hanna Kołodziej, ordynator oddziału dziecięcego szpitala w Łukowie.
Konfrontacje i kontrole w szpitalu
Szpital wdrożył jednak procedury wyjaśniające, a dyrekcja placówki we wtorek na konferencji prasowej podkreślała, że zależy jej na tym, by sprawa została zbadana. - Dyrektor już zawiadomił rzecznika odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych w Siedlcach. Jutro (w czwartek - red.) ma się odbyć kontrola krajowego konsultanta do spraw pediatrii, a w piątek ma się pojawić krajowy konsultant ds. pielęgniarek - tłumaczyła w środę po południu reporterka TVN24 Ewa Paluszkiewicz.
Prokuratura bada sprawę
Sprawą małej Zosi zajęła się prokuratura. - Przyjęliśmy zawiadomienie o przestępstwie od dyrektorki placówki wielofunkcyjnej, w której przebywa to dziecko. Zażądaliśmy dokumentacji medycznej dotyczącej procesu jej leczenia ze szpitala w Łukowie i dokumentacji medycznej, jaka znajduje się w tej placówce - powiedziała we wtorek w rozmowie z TVN24 Beata Syk-Jankowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Jak zapowiedziała, po tym jak spłyną materiały, prokurator podejmie decyzję co do ewentualnego wszczęcia śledztwa w sprawie narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź zdrowia.
100-procentową opiekę powinien dać dom dziecka
Kto powinien opiekować się dzieckiem wychowującym się w domu dziecka, które trafia do szpitala? Jak przekonywał przedstawiciel fundacji, która zajmuje się sprawą Zosi, w tej sytuacji pełną opiekę powinien zagwarantować dom dziecka.
- Jeżeli jest zagrożenie życia, a w tym przypadku było, z uwagi na to, że Zosia miała biegunkę i wymioty, to powinna 100-procentową opiekę dać placówka. Jeżeli takiej opiekunki nie mieli, powinni zgłosić się o przyznanie opiekunki do PCPR (Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie - red.), bądź starostwa i podejrzewam, że taką dodatkową opiekę by mieli - wyjaśnił wspomniany przedstawiciel.
Jak podkreślił, nawet gdy jest problem i dziecko już jest w szpitalu, to pielęgniarka, która widzi, że mały pacjent nie ma odpowiedniej opieki, powinna zgłosić przełożonej pielęgniarce, iż dziecko stałej opieki potrzebuje.
Autor: kde/gry/kwoj / Źródło: tvn24