Zakończyła się kontrola w departamentach Ministerstwa Transportu, które podlegały odwołanemu wiceministrowi Tadeuszowi Jarmuziewiczowi. W raporcie końcowym zarzucono mu zaniedbania, opóźnienia i bylejakość.
Jak donosi RMF FM, w raporcie stwierdzono, że jednym z większych błędów wiceministra Jarmuziewicza było niepoprawne wdrażanie nowego systemu egzaminów na prawo jazdy i wprowadzanie nowego wzoru zaświadczeń dla kierowców przewożących niebezpieczne towary. Z winy resortu obydwie sprawy trwały zbyt długo i zorganizowane były chaotycznie .
Mimo uchybień, jakie potwierdziła kontrola, resort nie zawiadomił prokuratury.
Wiceminister odwołany
Kłopoty Jarmuziewicza rozpoczęły się pod koniec maja, gdy ujawniono informację o jego spotkaniu z przedstawicielami firmy budującej autostradę A1. Media donosiły o notatce sporządzonej przez pracownika Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA), z której wynikało, że Jarmuziewicz rozmawiał w restauracji z przedstawicielami firmy Alpine Bau i lokalnymi władzami o budowie odcinka autostrady A1. Tymczasem pracownicy resortu mieli zakaz spotkań towarzyskich z przedstawicielami firm wykonujących inwestycje zlecone przez GDDKiA.
Jarmuziewicz podkreślił, że nadal nie ma sobie nic do zarzucenia w sprawie opisanej w notatce GDDKiA, a decyzję premiera przyjmuje z "absolutną pokorą" i nie odbiera jej jako kary. Po ujawnieniu informacji o spotkaniu z przedstawicielami firmy Alpine Bau i lokalnymi władzami, Jarmuziewicz złożył wyjaśnienia ministrowi transportu Sławomirowi Nowakowi, po czym udał się na urlop. Nowak wskazał wtedy, że między inwestorem, czyli GDDKiA, a wykonawcą części autostrady A1, firmą Alpine Bau, toczy się spór. Dlatego - jak podkreślał - szczególnie urzędnicy państwowi powinni być ostrożni w kontaktach z tą firmą. Pod koniec maja premier informował, że z informacji, jakie uzyskał od Jarmuziewicza wynika, że "okoliczności spotkania nie są dyskwalifikujące".
Autor: nsz/jk / Źródło: RMF FM, PAP