- Zawsze są oklaski po zakończeniu lądowania. Teraz były oklaski, kiedy zamknięto drzwi. I wtedy poczuliśmy, że jesteśmy wolni, że możemy z tego piekła uciec – relacjonował w rozmowie z reporterem TVN24 Włodzimierz Lalik, któremu już udało się powrócić z Libii. Tuż przed godziną 14. odleciał z Warszawy do Libii samolot rządowy. Czeka na niego setka osób, na pokład wejdzie 80.
Włodzimierz Lalik pracował w jednym ze szpitali w Libii jako instrumentariusz. To, co dzieje się w tym kraju nazywa „piekłem”.
Konsul Stanisław Guliński: +218 91 209 2963 Telefon dyżurny: +218 91 377 0446 Kontakt z Ambasadą RP w Trypolisie
- Zawsze są oklaski po zakończeniu lądowania. Teraz były oklaski, kiedy zamknięto drzwi. I wtedy poczuliśmy, że jesteśmy wolni, że możemy z tego piekła uciec – powiedział Lalik.
"Czułem strach"
Według relacji Włodzimierza Lalika niebezpiecznie zrobiło się w niedzielę wieczorem. - Koledzy, którzy wracali z pracy opowiadali mi, że wszystkie sklepy są zamknięte i nie ma ludzi na ulicach. O 23. zaczęły się demonstracje. Obserwowałem z domu sąsiadów, którzy wychodzili z nożami. Czułem strach. Jak w nocy przemówił syn Kaddafiego, uspokoiło się - opowiada mężczyzna lecz zaznacza, że demonstracje przeniosły do centrum miasta. - Słyszałem wybuchy, strzały, płonęły budynki - relacjonuje Lalik.
Mężczyzna tłumaczy, że nie planował ucieczki. Miał już wcześniej kupiony bilet. Wiza na pobyt w Libii kończy mu się 9 marca. - Obudziłem się rano i dostałem telefon, że nikt nie odwiezie mnie na lotnisko. Przestraszyłem się i mówiłem: Boże, co ze mną będzie? Zadzwoniłem do mojego kolegi z Serbii. On też uciekał - opowiada Lalik.
Na lotnisko ostatecznie zawiózł Polaka jego kolega Libijczyk. – Mohammed przyjechał po mnie i mówi: słuchaj Włodek, zabieram Cię swoim samochodem, a nie specjalnie oznaczonym niebieskim znaczkiem, bo nas zabiją. Po drodze widziałem spalone bilboardy, samochód, autobus, który był po prostu podziurawiony. W porcie lotniczym było mnóstwo pasażerów. Panował bałagan. Przeszedłem odprawę i był moment, że zostałem odsunięty od schodów samolotu. Wiza, którą miałem ze sobą, była dla nich nieważna. Pokazałem, że jest ważna do 9 marca. Wszedłem na pokład - opowiada Lalik.
"Biegali między samolotami, żeby zdobyć bilet"
Według relacji Lalika ludzie szukają każdej możliwości, żeby wyjechać z Libii. - Rozmawiałem z koleżanką, której mąż pracuje w miejscowości Surman. Libijczycy napadli na miejsce jego pracy w nocy i wyrzucili z niego wszystkich. Ci ludzie trafili na lotnisko. Nie mogli ze sobą rozmawiać w żadnym języku, ani po angielsku, ani po arabsku – opowiada mężczyzna.
Jak mówi Lalik, część pracowników pochodziła z Bangladeszu. - Ci ludzie biegali między samolotami, żeby zdobyć bilet, żeby stamtąd odlecieć. Gdziekolwiek – relacjonuje mężczyzna.
- W jednym momencie człowiek był bogaty i stawał się biedakiem. Libijczycy napadali, zabierali samochód, mieszkanie. Obawiam się, że Kaddafi będzie teraz niszczył tych ludzi – stwierdza Lalik.
Rządowy samolot leci po Polaków
W środę tuż przed godziną 14. odleciał z Warszawy do Libii samolot rządowy. Maszyna może wziąć na pokład około 80 Polaków, którzy chcą wrócić z Trypolisu do kraju.
Według nieoficjalnych informacji, samolot ma w drodze powrotnej lądować na Malcie, gdzie zatankuje benzynę. Przylot do kraju jest planowany ok. godz. 23.
Rzecznik MSZ Marcin Bosacki mówił, że wstępnie zadeklarowało chęć wyjazdu z Libii ponad stu Polaków z okolic Trypolisu i kilkudziesięciu ze wschodniej części Libii. - Tam jest sytuacja o tyle bardziej skomplikowana, że nie działa lotnisko. Będziemy starali się pomóc tym osobom w dostaniu się na promy, które organizują państwa, mające tam więcej obywateli - deklarował rzecznik MSZ.
Bosacki powiedział, że MSZ bardzo prosi polskich obywateli, którzy chcą wylecieć z Trypolisu, by na lotnisku zgłaszali się do naszych konsulów pełniących tam stałe dyżury.
Podkreślił, że MSZ uważa za rozsądne korzystanie z lotów do sąsiednich stolic europejskich, jeśli ktoś chce naprawdę opuścić Libię. W kraju tym od kilku dni trwają zamieszki. Według przekazanych we wtorek danych śmierć poniosło w nich 300 osób: 242 cywilów i 58 żołnierzy.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24