Tylko we wrześniu i październiku LOT musiał odwołać kilkadziesiąt rejsów wynajmowanymi od Eurolotu samolotami. Władze PLL LOT twierdzą, że spółka, w której mają udziały, nie jest w stanie wywiązywać się z nowej umowy o współpracy. Władze przewoźnika szacują straty w milionach złotych. I domagają się zwrotu części poniesionych kosztów. Eurolot nie ma sobie nic do zarzucenia.
Spór jest o tyle ciekawy, że dotyczy spółek, w których większościowe udziały ma Skarb Państwa.
Kilka miesięcy temu PLL LOT i Eurolot zmieniły zasady dotychczasowej współpracy i podpisały nową umowę (ACMI). Zaczęła obowiązywać 1 czerwca. Na jej mocy Eurolot (LOT jest mniejszościowym udziałowcem spółki), zobligował się do świadczenia usług na rzecz największego lotniczego polskiego przewoźnika siedmioma nowymi samolotami typu Bombardier.
Tyle że jeszcze w czerwcu Eurolot zaczął mieć problemy z wprowadzaniem nowych maszyn do rozkładu lotów. Przewoźnik nie był w stanie ich zapewnić, dlatego coraz częściej zdarzały się sytuacje podstawiania innych maszyn (starszych ATR-ów), lub niepodstawiania ich wcale. Rejsy odbywały się wtedy albo samolotami LOT-u, albo były odwoływane. Kulminacja tej sytuacji nastąpiła we wrześniu i październiku.
Duże pieniądze, straty w milionach
LOT szacuje, że od początku obowiązywania nowej umowy, spółka straciła prawie sześć milionów złotych, a więc kilkanaście procent z zaplanowanego na ten rok zysku (już wiadomo, że nie uda się go wypracować). W sumie mniejsze lub większe problemy miało ponad 50 tysięcy pasażerów, a kłopoty dotknęły prawie 800 rejsów. Według wyliczeń LOT-u tylko w pierwszych dwóch tygodniach października odwołanych zostało ok. 20 lotów a strata wyniosła prawie milion złotych.
Przez pierwsze tygodnie, LOT przymykał oko. Strony umówiły się bowiem, że do czasu dostarczenia wszystkich samolotów umowa będzie miała "charakter przejściowy", a więc, że LOT nie będzie karał swojego partnera za problemy z wprowadzeniem maszyn na siatkę połączeń.
"Nie możemy tego tolerować"
Problem jednak w tym, że skala tych kłopotów okazała się coraz większa. W PLL LOT sugerują, że władze Eurolotu celowo wykorzystały brak zapisów o odpowiedzialności finansowej m.in. za odwoływanie rejsów.
I podają przykład. 9 października Eurolot poinformował, że przez problemy techniczne nie będzie mógł podstawić dwóch samolotów typu ATR. LOT odwołał w związku z tym trzy rejsy: z Warszawy do Wrocławia, z Wrocławia do Monachium i Monachium do Wrocławia. Godzinę po tej decyzji na siatkę Eurolotu wrócił inny samolot, który miał pozostawać niesprawny jeszcze kilkanaście godzin i zaczął odbywać normalne rejsy, tyle że nie na trasach PLL LOT.
Władze Eurolotu nie mają sobie nic do zarzucenia. Na pytanie o przyczynę licznych opóźnień lub odwołań rejsów, które miały odbywać się samolotam spółki, jej rzecznik Anna Rusajczyk odpowiada: "Trudno jest podać jakiekolwiek konkretne informacje dotyczące (tych) powodów".
Czy firma celowo wykorzystuje niektóre punkty umowy? – Eurolot wywiązuje się z jej zapisów – odpowiada rzecznik.
Czy to prawda, że PLL LOT wysłały do Eurolotu pierwsze wezwania do zapłaty z tytułu kosztów odwołanych rejsów?
Rusajczyk: - Kwestia rozliczeń pomiędzy spółkami stanowi tajemnicę handlową.
Dodatkowo władze Eurolotu twierdzą, że "okres przejściowy" nie zakończył się wraz z otrzymaniem we wrześniu ostatniego zamówionego Bombardiera, bo spółka nie zdążyła przeszkolić załóg, co za tym idzie nie mogła latać wszystkimi samolotami, a więc nie osiągnęła "pełnej gotowości operacyjnej".
W Eurolocie powtarzają, że okres przejściowy obowiązywał jeszcze w październiku. Prawnicy i kierownictwo LOT-u są innego zdania. Według nich z pierwszym dniem tego miesiąca umowa zaczęła obowiązywać w pełnym zakresie, a więc także w punktach dotyczących odpowiedzialności finansowej za niewywiązywanie się z jej zapisów. – Nie możemy tolerować sytuacji, która obciąża nas i finansowo i wizerunkowo – zaznacza rzecznik PLL LOT Leszek Chorzewski.
Pytany, dlaczego surowe zapisy o karach nie znalazły się od razu w umowie, odpowiada: – Staraliśmy się wykazać zrozumieniem, że przy przedsięwzięciach takich jak wymiana floty, drobne problemy w pierwszych tygodniach mogą się zdarzać.
Minister wie
Problem jest poważny i wstydliwy, bo dotyczy sporu spółek należących do Skarbu Państwa, w tym jednej o strategicznym znaczeniu. Minister wie o sporze, bo sprawa trafiła na radę nadzorczą PLL LOT, w której ma swojego przedstawiciela. – Po zakończeniu okresu przejściowego, który został określony do października br., koszty odwołanych operacji lotniczych poniesie Eurolot. Ministerstwo Skarbu Państwa na bieżąco monitoruje sytuację obu przewoźników – zapewnia rzecznik resortu Magdalena Kobos.
Autor: Łukasz Orłowski//mat / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24