Wydawało się, że przed 26-letnim Jakubem z Katowic jest całe życie. Miał plany, pasje i perspektywy na przyszłość, z narzeczoną planował ślub. Do czasu kiedy udał się na, wydawałoby się, rutynowy zabieg usunięcia migdałków. Jakub zmarł trzy dni po operacji, którą przeprowadzała rezydentka, a nie doświadczony specjalista. Materiał programu "Blisko ludzi".
Często chorujący na anginę 26-letni Jakub zostaje skierowany na zabieg usunięcia migdałków. Operacja odbywa się w śląskiej Klinice Laryngologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, a przeprowadza ją rezydująca tam młoda lekarka. 3 dni po nieskomplikowanym zabiegu pacjent umiera. Zrozpaczony ojciec Jakuba nie może zrozumieć, jak mogło dojść do śmierci jego ukochanego jedynaka. - Zamiast zrobić synowi wesele, musiałem syna pochować - mówi dziś przez łzy Jan Gad, ojciec zmarłego 26-latka.
Zabieg przeprowadziła rezydentka
O swoim synu mógłby powiedzieć, że był chodzącym okazem zdrowia. Mógłby, gdyby nie te migdałki. Jakub Gad ze względu na częste infekcje dróg oddechowych miał przejść operację wycięcia migdałków w Klinice Laryngologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Dopiero po śmierci syna ojciec dowiedział się, że zabiegu nie przeprowadził specjalista, który wcześniej leczył Jakuba i z którym pacjent miał umówić się na operację. Zabieg przeprowadzała lekarka - rezydentka w trakcie robienia specjalizacji. Po zabiegu z każdym dniem pacjent czuł się coraz gorzej. Trzeciego dnia nie mógł jeść i miał wysoką gorączkę. Wieczorem jego stan był już tak zły, że stracił przytomność. Zawieziono go na OIOM, bo zaczął się krwotok. Lekarze reanimowali go przez godzinę, ale wtedy na ratunek było już za późno - Kuba zmarł.
"Został królikiem doświadczalnym"
W czasie operacji Jakuba doszło do uszkodzenia tętnicy twarzowej. W trzecim dniu po operacji z rany tej intensywnie zaczęła wydobywać się krew. Lekarze nie byli w stanie powstrzymać krwotoku. - Syn idzie na prosty zabieg usunięcia migdałków i już nie wraca. Nie wraca dlatego, że został królikiem doświadczalnym dla pani, która była rezydentem i wykonała ten zabieg samodzielnie - skarży się ojciec Kuby.
Czy lekarka bez ukończonej specjalizacji miała prawo samodzielnie wycinać pacjentowi migdałki? Szpital twierdzi, że mogła, bo na tym polega zdobywanie umiejętności w zawodzie. Operacja jednak powinna była przebiegać pod nadzorem doświadczonych lekarzy. Jak ustalił reporter "Blisko Ludzi" Piotr Czaban, nadzór był fikcyjny. Lekarze, którzy mieli czuwać nad prawidłowym przebiegiem zabiegu, byli w tym czasie zajęci inną operacją, odbywającą się w innej sali.
W dokumentach pooperacyjnych nie ma śladu po tym, że operacja odbywała się pod jakimkolwiek nadzorem. Brak nadzoru nad rezydentką potwierdzają również ustalenia katowickiej prokuratury, która prowadzi śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci pacjenta.
Prokuratura jednak dopiero po półtora roku po śmierci pacjenta zleciła opinie biegłych. Wyznaczyła biegłym czas na sporządzenie opinii - kolejny rok.
Szpital nie poczuwa się do odpowiedzialności
- Moim celem teraz jest dojście do prawdy. Żeby lekarze, którzy do tego doprowadzili, zostali ukarani. To jest mój cel, bo jestem to winien synowi - podsumowuje Jan Gad.
Szpital nie poczuwa się do odpowiedzialności. Uważa, że śmierć młodego mężczyzny była wynikiem pooperacyjnych powikłań. Zabieg zaś, zdaniem szpitala, został przeprowadzony bez uchybień. Szpital - co zastanawia najbardziej - nie ma sobie nic do zarzucenia również w kwestii nadzoru nad pracą przeprowadzającej operacji. Ordynator oddziału otorynolaryngologii po nagraniu z nim rozmowy przez reportera wycofał zgodę na jej publikację. Przedstawiciele szpitala pojawili się w studiu programu "Blisko Ludzi". Gośćmi Ryszarda Cebuli byli również: ojciec zmarłego pacjenta Jan Gad, podejmująca interwencję w tej sprawie senator Lidia Staroń, założyciel Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej Piotr Ikonowicz i adwokat Piotr Kaszewiak.
Zobacz cały odcinek programu "Blisko ludzi":
Autor: mart/kk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24