Polscy turyści, którzy mieli w środę wieczorem wylecieć z Burgas do Wrocławia, z powodu ewakuacji bułgarskiego lotniska po zamachu terrorystycznym, musieli skorzystać z portu lotniczego w oddalonej o ponad 100 km Warnie. Mimo utrudnień, chwalą sposób, w jaki ich przetransportowano.
Po środowym samobójczym zamachu, lotnisko w Burgas nad Morzem Czarnym zostało zamknięte. Turyści zostali skierowani na inne lotniska.
M.in. w Warnie, które obsługuje teraz wszystkie loty na wybrzeże czarnomorskie, a także na lotnisko w Sofii (wprowadzono tam nadzwyczajne środki bezpieczeństwa).
"Każdy był zestresowany"
Polscy turyści, którzy mieli w środę wieczorem wylecieć z Burgas do Wrocławia, musieli odlatywać z Warny.
- O zamachu na lotnisku w Burgas dowiedzieliśmy się z wiadomości. Później zajęła się nami rezydentka. Biuro Itaka stanęło na wysokości zadania i szybko oraz sprawnie przetransportowało nas na drugie lotnisko. Opóźnienie, w porównaniu do pierwotnie planowanego powrotu, było minimalne - zaznacza pani Katarzyna.
O sprawnej organizacji podczas transportu na lotnisko w Warnie mówią też inni turyści.
- Organizacyjnie nasze przenosiny na inne lotnisko przebiegły bardzo sprawnie. Biuro Itaka regularnie przekazywało nam informacje, choć najpierw o zamachu dowiedzieliśmy się z telewizji - wspomina pan Łukasz.
I dodaje: - Każdy z nas był zestresowany, a rezydenci mieli pełne ręce roboty, ale spisali się.
Pan Krzysztof podkreśla z kolei, że autokary podjechały po turystów w zasadzie o tej samej porze, o której miały podjechać, gdyby wylatywały z Burgas.
- Zamach nie utrudnił nam powrotu do kraju - dodaje inna polska turystka, pani Małgorzata.
Autor: mac//gak/k / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24