Katowicka policja zatrzymała sprawcę piątkowej ewakuacji najwyższego gmachu w Katowicach, handlowo-biurowego budynku Altus. 20-latek chciał obejrzeć interwencję służb i jadące na sygnale samochody. Grozi mu 8 lat więzienia.
Jak poinformował w sobotę rzecznik katowickiej policji komisarz Jacek Pytel, sprawca został namierzony w pobliskim budynku, zatrzymano go w jego mieszkaniu. - 20-letni mężczyzna w piątek zadzwonił do miejskiego centrum ratunkowego i oznajmił, że w budynku handlowo-biurowym przy ulicy Uniwersyteckiej jest bomba. Po ewakuacji ponad tysiąca osób i sprawdzeniu wieżowca okazało się, że tylko żartował - zaznaczył Pytel.
Kilkugodzinny kłopot
Sprawdzanie 125-metrowego budynku o 30 naziemnych kondygnacjach i całkowitej powierzchni ponad 63 tys. m kw. trwało kilka godzin. Na ten czas zamknięta została pobliska ulica Uniwersytecka. Po upewnieniu się, że alarm był fałszywy, policjanci rozpoczęli poszukiwania dzwoniącego. - Operacyjni zatrzymali dowcipnisia w jego mieszkaniu. Chciał zobaczyć jak wygląda interwencja straży i policji oraz jadące na sygnale samochody. Za wywołanie fałszywego alarmu grozi mu ośmioletni pobyt w więzieniu - podkreślił Pytel.
Różne powody
To pierwsze w tym roku w Katowicach zatrzymanie sprawcy tak dotkliwego społecznie i kosztownego fałszywego alarmu. W ub. roku podobnych zatrzymań było co najmniej kilka. Wśród tłumaczeń, jakie policjanci zebrali od zatrzymanych informujących o nieistniejących bombach lub pożarach w dużych lub ważnych obiektach, były m.in. chęć obejrzenia interwencji straży pożarnej i policji, odwleczenie posiedzenia sądu lub klasówki w szkole czy zrobienie żartu - po alkoholu. Pewien katowicki blok był w ostatnich latach miejscem siedemnastu fałszywych alarmów bombowych - ostatnio w listopadzie. Zatrzymano wówczas 32-letniego mężczyznę chcącego zrobić na złość mieszkającemu tam teściowi. Wcześniej alarmy wywoływała tam również jego żona - oboje kierowali się tą samą motywacją.
Autor: mn//kdj / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Katowicka policja