Według ustaleń policji najpierw udusił żonę, a później pojechał do lasu. Próbował być sprytny. Ciało kobiety zostawił w samochodzie, a sam oddalił się o kilkadziesiąt metrów i przywiązał do drzewa. Policjantom tłumaczył, że razem z żoną został porwany. Funkcjonariusze mętnym zeznaniom nie dali wiary i ustalili jak było naprawdę. Odkryli też, że 39-letniemu Jackowi D. pomagał syn i przyjaciółka.
Sąd już aresztował Jacka D. Z ustaleń śledczych wynika, że próbował upozorować porwanie i zabicie żony, przez ludzi, którzy mieli domagać się haraczu. Kobieta prowadziła zakład fryzjerski.
Nieścisłości w zeznaniach
W trakcie śledztwa 39-letni mieszkaniec Środy Wielkopolskiej twierdził, że wraz z żoną został uprowadzony przez dwóch mężczyzn. Policjanci szybko dopatrzyli się nieścisłości w jego wersji wydarzeń.
Ustalili, że sam udusił 23-letnią Agnieszkę D., a motywem zbrodni były najprawdopodobniej nieporozumienia wynikające z toczącej się właśnie sprawy rozwodowej małżonków. Od dłuższego czasu nie mieszkali razem. Kobieta wyprowadziła się ze Środy Wielkopolskiej i mieszkała u rodziny w jednej z podśredzkich miejscowości.
Pomocnika znalazł w synu
W tuszowaniu zbrodni Jackowi D. mieli pomagać jego przyciółka i 9-letni syn. Kobieta zacierała i ukrywała ślady, podawała też nieprawdziwe alibi, które miało chronić mężczyznę. Syn w trakcie przesłuchań potwierdzał wersję wydarzeń ojca. To on zadzwonił też na policję i jako pierwszy poinformował o rzekomym porwaniu.
- Jackowi D. postawiony został zarzut zabójstwa. Grozi mu kara dożywotniego więzienia. Taka sama kara może spotkać jego znajomą, na której ciąży zarzut pomocnictwa w zbrodni - poinformowała rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Magdalena Mazur-Prus.
Oskarżeni nie przyznają się do zarzucanych im czynów.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: policja