Z porażeniem do wojska

Z porażeniem do wojska
Z porażeniem do wojska
Źródło: TVN24

Nie potrafi chodzić, zna tylko kilka słów. Od urodzenia cierpi na porażenie mózgowe. Wiadomo, że w wojsku nigdy nie będzie służył, mimo to zaświadczenie o jego chorobie komisji poborowej nie wystarczyło. Nie pomogła też wizyta matki chłopca - członkowie komisji chcieli się naocznie przekonać, na co choruje Tomasz.

TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

Tomasz, jak każdy młody mężczyzna, dostał wezwanie do stawienia się przed komisją kwalifikacyjną do odbycia służby wojskowej. Wezwanie odebrali rodzice, którzy opiekują się niepełnosprawnym synem. W wyznaczonym terminie przed komisją stanęła matka chłopca. Przedstawiła lekarzom dokumenty potwierdzające chorobę syna - orzeczenie o niepełnosprawności oraz sądowe zaświadczenie o ubezwłasnowolnieniu.

"Potrzebne jest rozpoznanie"

To jednak nie wystarczyło. Członkowie komisji zażądali dokumentacji medycznej, bo symbole na orzeczeniu o niepełnosprawności im nic nie mówiły. Dlatego zażądali, by Tomasz przybył osobiście. - Potrzebne jest rozpoznanie, co spowodowało tę niepełnosprawność. Bo może mieć kategorię "D", a może mieć kategorię "E" - tłumaczy jeden z lekarzy.

"Niech sobie komisja zejdzie i poogląda"

Problem w tym, że Tomasz jest przykuty do wózka inwalidzkiego, w dodatku boi się opuszczać dom. Nie było jednak innego wyjścia i rodzice musieli go zawieźć przed komisję. Na miejscu okazało się, że w budynku nie ma ani windy, ani podjazdu. Chłopca trzeba by było wnosić na piętro po schodach. A na to już jego rodzice nie mieli sił. - Powiedziałem żonie, żeby szanowna komisja zeszła sobie na dół, jak chcą sobie pooglądać ten dowód rzeczowy, który żeśmy przywieźli - syna, no to niech sobie zejdą i pooglądają - wspomina ojciec Tomasza.

A jednak żołnierzem nie zostanie

Lekarze rzeczywiście wyszli przed budynek i zgodnie przyznali Tomaszowi kategorię "E". - My uważamy, że zrobiliśmy swoje. Wszystko, jak należy - mówi jeden z członków komisji. Ale rodzice chłopca są przekonani, że postępowanie komisji to zwykła biurokracja. - No, miałam takie odczucie jakiegoś takiego podejścia do człowieka… niehumanitarnego - wzdycha matka Tomasza.

Źródło: TVN24, PAP

Czytaj także: