W piątek Lech Wałęsa nie chciał powiedzieć, dlaczego odmówił spotkania z Barackiem Obamą. W sobotę nie robił już z tego tajemnicy. - Chodziło o zrobienie ładnego zdjęcia ze wszystkimi, ale ja już mam wiele zdjęć, które mówią o moim życiu - powiedział Lech Wałęsa, komentując wizytę prezydenta USA w Polsce.
Wałęsa, który jest nadzwyczajnym gościem Festiwalu Biblijnego w Vicenzy, pytany przez dziennikarzy o swą nieobecność na spotkaniu z amerykańskim przywódcą, odpowiedział, że "z prezydentem Obamą nie było o czym dyskutować". - Wolałem być tutaj z wami, w Vicenzy, na roboczym spotkaniu, bez wprowadzania zmian do mojego programu podróży, ustalonego od dawna - dodał.
Wałęsa przyznał jednak, że istniała możliwość jego pojawienia się na spotkaniu z Obamą, bez zmiany dotychczasowych planów. - W rzeczywistości zdążyłbym przyjechać tu do Vicenzy na czas, bo oddawali mi samolot rządowy do dyspozycji. Ale w propozycji spotkania z Obamą nie było niczego do rozwiązania i niczego do przedyskutowania - tłumaczył Wałęsa.
"Ja się zawsze narażam"
Dodał, że nie jest zwolennikiem spotkań, "których głównym celem jest zrobienie sobie pamiątkowego zdjęcia". - Chodziło o zrobienie ładnego zdjęcia ze wszystkimi, ale ja już mam wiele zdjęć, które mówią o moim życiu - dodał Wałęsa, który otrzyma honorowe obywatelstwo Vicenzy. - Oczywiście teraz będą na mnie źli, jestem tego świadom. Ale ja się zawsze narażam, jestem przyzwyczajony - dodał były prezydent.
W niedzielę po południu, w ostatnim dniu 7. edycji Festiwalu Biblijnego, Wałęsa wygłosi wykład zatytułowany "Między przeszłością a przyszłością. Historia, wartości, wiara". Festiwal, organizowany między innymi przez diecezję w Vicenzy, jest miejscem spotkania i dialogu pisarzy, znawców Biblii, filozofów, socjologów, a także działaczy związkowych i przedsiębiorców.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn 24