Dwojgu niewidomym kazano wyjść z samolotu, który miał ich zabrać ze stolicy. Powód? LOT twierdzi, że na pokładzie może przebywać tylko określona liczba niepełnosprawnych, bo takie są przepisy.
Czworo niewidomych z Wrocławia wybrało się w weekend na wycieczkę do Warszawy. Bilety zarezerwowali przez Internet jeszcze w czerwcu. - Wypełniając formularz, zaznaczyłam, że na pokład wejdą osoby wymagające asysty. System przyjął zamówienie – wyjaśnia Dorota Sulich-Jańska, opiekunka grupy.
Lot z Wrocławia do Warszawy przebiegł bez żadnych zakłóceń. Problemy zaczęły się w drodze powrotnej. – W Warszawie wpuszczono nas na pokład samolotu. Tam jednak stewardesa powiedziała, że dwie osoby muszą wysiąść. Próbowaliśmy wytłumaczyć, że mamy bilety, których wcześniej nikt nie kwestionował - opowiada Dorota Sulich-Jańska
Bezskutecznie. Po trwającym blisko godzinę zamieszaniu, dwie osoby musiały ostatecznie wysiąść. Spędziły noc w hotelu. Do Wrocławia poleciały następnego dnia. Opiekunka z pozostałą dwójką została na pokładzie.
Załoga nie miała innego wyjścia. W samolotach obsługujących linie krajowe obowiązuje tzw. instrukcja operacyjna wydana przez EuroLOT (regionalnego przewoźnika należącego do LOT – red.). Zakazuje ona zabierania na pokład więcej niż dwóch niepełnosprawnych. Decydują o tym względy bezpieczeństwa Andrzej Kozłowski, rzecznik PLL LOT
LOT: Jest nam przykro
– Załoga nie miała innego wyjścia – stwierdza Andrzej Kozłowski, rzecznik PLL LOT. I wyjaśnia dlaczego: - W samolotach obsługujących linie krajowe obowiązuje tzw. instrukcja operacyjna wydana przez EuroLOT (regionalnego przewoźnika należącego do LOT – red.). Zakazuje ona zabierania na pokład więcej niż dwóch niepełnosprawnych. Decydują o tym względy bezpieczeństwa.
Rzecznik przypomina, że między polskimi miastami latają niewielkie maszyny. Na ich pokładzie jest tylko jedna stewardesa. W razie zagrożenia mogłaby mieć problem z obsługą dużej grupy niepełnosprawnych.
Dlaczego zatem niewidomi bez przeszkód wylecieli z Wrocławia? – Być może informacja o nich nie dotarła do kapitana. Mogło to być niedopatrzenie obsługi - mówi Kozłowski.
I dodaje: - Ale, jak sam sprawdziłem, zamówienie było prawidłowo wypełnione. Jest nam naprawdę przykro.
Niewidomi to nie upośledzeni
Anna Woźniak-Szymańska, prezes Polskiego Związku Niewidomych jest zdziwiona tym, co się stało. – Pierwsze słyszę o takiej instrukcji. Kto miałby ją zatwierdzić i w jakim celu? – pyta.
Nie przekonują jej tłumaczenia LOT-u. – Niewidomi nie są osobami upośledzonymi. Nie sądzę, aby mieli problemy ze zrozumieniem instrukcji stewardesy w momencie zagrożenia. Przecież słyszą, co się do nich mówi – podkreśla. Nie wyklucza, że PZN zwróci się do LOT z prośbą o wyjaśnienia.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24