Aż sześciu żołnierzy Wojska Polskiego zginęło na służbie w mijającym roku. To najtragiczniejszy bilans, odkąd siły zbrojne mocno ograniczyły swą obecność na misjach zagranicznych. Również ogólna liczba wypadków w wojsku po okresie spadku znów zaczęła rosnąć. I to mimo że w 2018 roku zwierzchnik sił zbrojnych apelował do generałów o podwyższenie standardów bezpieczeństwa.
Najtragiczniejszy od lat wypadek z udziałem żołnierzy Wojska Polskiego wydarzył się 8 października 2019 roku. Sześcioosobowy patrol rozminowania z 6. Batalionu Powietrznodesantowego w Gliwicach pracował w lesie koło Kuźni Raciborskiej, gdzie znaleziono niebezpieczne materiały. W eksplozji, do jakiej wówczas doszło, zginęło dwóch żołnierzy, trzeci zmarł w szpitalu w następnym tygodniu. Tylko jeden z saperów odniósł na tyle niegroźne obrażenia, że wrócił do domu jeszcze w dniu wypadku (miał problemy ze słuchem). Pozostali dwaj wymagali hospitalizacji.
Eksplozja w Kuźni Raciborskiej to największa tragedia, jaka zdarzyła się w polskich siłach zbrojnych od grudnia 2011 roku. Wtedy w zamachu w Afganistanie zginęło aż pięciu polskich żołnierzy. Był to najtragiczniejszy dzień w historii misji zagranicznych Wojska Polskiego.
Po wypadku w Kuźni Raciborskiej zapytaliśmy Ministerstwo Obrony Narodowej o statystyki dotyczące wypadków w wojsku. Poprosiliśmy o dane od 2015 roku. To dlatego, że był to pierwszy rok, kiedy Wojsko Polskie znacząco zmniejszyło kontyngenty w misjach zagranicznych i praktycznie nie brało już udziału w akcjach bojowych. Polacy wciąż są w Afganistanie, Kosowie i Republice Środkowoafrykańskiej, wrócili do Iraku i Libanu, byli w międzyczasie w Kuwejcie, a także wyjeżdżali lub wyjeżdżają do Rumunii, Bośni i Hercegowiny oraz do Włoch, na Litwę i Łotwę. Jednak żadna z tych operacji nie wiąże się z bezpośrednim udziałem w walkach. Ryzyko, choć istnieje, jest minimalne. Najlepiej świadczy o tym fakt, że ostatni Polak zginął na misji zagranicznej we wrześniu 2014 roku. Był ofiarą zamachu w Kabulu.
Dane, które otrzymaliśmy z MON, obejmują okres od początku 2015 roku do końca września 2019 roku, czyli tuż przed wypadkiem w Kuźni Raciborskiej. W tym czasie na służbie życie straciło 19 żołnierzy. Jeśli doliczyć do tego saperów poległych koło Kuźni Raciborskiej, daje to łącznie 22 ofiary śmiertelne w ciągu niecałych pięciu lat.
Żołnierze najczęściej giną na drogach, w drodze do miejsca służby lub wracając do domów. W ten sposób życie straciło dziewięć osób w ciągu pięciu lat. W oficjalnych statystykach są to wypadki pozostające w związku ze służbą, ale nie bierzemy ich pod uwagę, bo niczym nie różnią się od wypadków z udziałem cywilów. Wojskowi najczęściej giną w prywatnych pojazdach, zwykle jako kierowcy. Tylko jedna ofiara śmiertelna była pasażerem. Tylko jeden ze śmiertelnych wypadków drogowych miał miejsce podczas kierowania samochodem służbowym.
13 ofiar w ciągu pięciu lat, w tym sześć w roku 2019
Jeśli więc odliczymy tych, którzy zginęli na drogach, okaże się, że w latach 2015-2019 podczas służby życie straciło 13 polskich żołnierzy. Aż sześciu z nich zginęło w tym roku. Oprócz trzech saperów, którzy polegli w Kuźni Raciborskiej, w tej liczbie jest także jeden wypadek śmiertelny podczas szkolenia, jeden przy pracy oraz jeden, który wojsko zaliczyło w statystykach do kategorii "pozostałe".
Przez wypadki podczas szkolenia urzędnicy MON rozumieją te, do których doszło przede wszystkim podczas szkolenia fizycznego lub strzeleckiego, w czasie ćwiczenia poligonowego, lotów szkolnych i bojowych, szkolenia spadochronowego albo ćwiczeń morskich. Natomiast wypadki przy pracy to takie, do których doszło podczas wykonywania zadań o charakterze gospodarczym, obsługowym, remontowym lub produkcyjnym, pełnienia służby wartowniczej oraz podczas wykonywania prac administracyjno-biurowych.
W roku 2018 na służbie (poza wypadkami drogowymi) zginął jeden żołnierz. W roku 2017 życie na służbie straciło trzech żołnierzy (bez uwzględnienia ofiar wypadków na drogach). W tym samym roku podczas pracy zmarł też jeden cywilny pracownik wojska – był to jedyny tego typu zgon od początku 2015 roku. W roku 2016 życie na służbie straciło dwóch żołnierzy, rok wcześniej – również dwóch (te dane także nie uwzględniają zgonów w drodze do lub z pracy).
Prezydent apeluje, wojskowi słuchają
Już wiosną 2018 roku rosnąca liczba wypadków śmiertelnych – przypomnijmy: niższa niż w roku 2019 – sprawiła, że w kwestii bezpieczeństwa żołnierzy postanowił interweniować prezydent, zwierzchnik sił zbrojnych Andrzej Duda. Poruszył ten temat w przemówieniu do generałów podczas odprawy kierowniczej kadry Ministerstwa Obrony Narodowej i sił zbrojnych. To doroczne, uroczyste spotkanie generalicji i wyższej kadry oficerskiej z politykami odpowiadającymi za wojsko – zawsze bierze w nim udział prezydent oraz szefowie MON i BBN, zwykle obecni są przewodniczący komisji obrony obu izb parlamentu, w 2018 roku na sali był też m.in. ówczesny marszałek Senatu Stanisław Karczewski i szef kancelarii premiera Michał Dworczyk.
Według nieoficjalnych informacji ze źródeł, które brały udział we wspomnianej odprawie, prezydent, przemawiając za zamkniętymi drzwiami, zaakcentował kwestię bezpieczeństwa żołnierzy i wręcz nakazał dowódcom podniesienie standardów. Czy takie słowa rzeczywiście padły? Prezydenckie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego w odpowiedzi na pytania tvn24.pl potwierdziło, że rzeczywiście prezydent poruszył ten temat na odprawie w 2018 roku. O szczegółach narady Biuro nie chciało jednak informować ze względu na niejawny charakter spotkania.
"Sprawy bezpieczeństwa żołnierzy są traktowane przez prezydenta priorytetowo, z tego m.in. powodu zwołał w marcu tego roku naradę poświęconą bezpieczeństwu lotów z udziałem ministra obrony narodowej oraz dowódców wojskowych" – napisało BBN w odpowiedzi na nasze pytania. Chodzi o spotkanie, które odbyło się po ostatniej katastrofie myśliwca MiG-29. Pilot zdołał się katapultować i nic poważnego się mu nie stało. Loty tego typu maszyn zostały zawieszone. Dopiero w tym tygodniu wojsko poinformowało, że myśliwce wznów wzbiją się w powietrze.
BBN zapewniło również, że kwestia bezpieczeństwa żołnierzy podczas szkolenia jest jednym z parametrów, które Biuro monitoruje w ramach sprawowania przez prezydenta zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi.
Ciężkie obrażenia
W ciągu niecałych pięciu lat 17 żołnierzy doznało ciężkich obrażeń ciała podczas wypadków w wojsku – poinformowało nas MON. To dane obejmujące okres zakończony we wrześniu, więc prawdopodobnie należy do nich doliczyć także dwóch saperów rannych w październiku w Kuźni Raciborskiej. Żołnierze ci trafili do szpitali. Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych nie odpowiedziało nam jednak na pytanie o stan ich zdrowia.
Trzeba przy tym pamiętać, że do pięciu ciężkich wypadków doszło na drogach, podczas podróży do lub z pracy. Co ciekawe, żaden wypadek, w którym ktoś odniósłby ciężkie obrażenia, nie wydarzył się w wojsku w pierwszych trzech kwartałach tego roku.
Poprosiliśmy także resort obrony o zbiorcze dane na temat wypadków z udziałem żołnierzy. Wynika z nich, że w 2015 roku doszło do ponad 5,9 tysiąca tego typu zdarzeń. W roku 2016 liczba wypadków spadła do poziomu poniżej 5,6 tysiąca i utrzymała się na tym poziomie również rok później. W 2018 roku znów było ich więcej niż 5,9 tys.
W pierwszych trzech kwartałach 2019 roku odnotowano już prawie 4,9 tys. wypadków z udziałem żołnierzy. To 79 proc. tego, co wydarzyło się w całym roku 2018, i prawie 84 proc. bilansu z roku 2017.
Jak giną żołnierze?
Do wypadków śmiertelnych w siłach zbrojnych dochodzi w najrozmaitszych sytuacjach. Po północy 6 lipca 2018 roku zginął pilot myśliwca MiG-29 z 22. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Malborku. Jego samolot rozbił się pod Pasłękiem (Warmińsko-Mazurskie). Lotnik stracił życie, mimo że się katapultował. Komisja badająca ten wypadek zaleciła m.in. zmiany w fotelach katapultowych K-36, które wcześniej były modyfikowane podczas remontów w polskich zakładach. Jako jeden z pierwszych o tych problemach informował magazyn "Czarno na Białym" w TVN24.
W maju 2017 roku żołnierz 25. Brygady Kawalerii Powietrznej zginął podczas wykonywania skoku spadochronowego na terenie lotniska w Leźnicy Wielkiej w województwie łódzkim. Ani spadochron główny, ani zapasowy nie zadziałały wtedy prawidłowo. W wypadkach spadochronowych w ciągu niecałych pięciu lat ciężkie obrażenia odniosło trzech kolejnych żołnierzy. Jeden z nich w maju 2016 roku stracił przytomność podczas skoku i poturbował się przy lądowaniu.
We wrześniu 2017 roku podoficer-ratownik z należącego do Marynarki Wojennej śmigłowca ratowniczego Mi-14 PŁ/R spadł na pokład okrętu szkolnego ORP Wodnik. Zmarł mimo reanimacji. Również we wrześniu 2017 roku oficer 8. Flotylli Obrony Wybrzeża wpadł w szczelinę między burtami okrętów zakotwiczonych w porcie w Karlskronie w Szwecji podczas międzynarodowych ćwiczeń morskich. Został wydobyty z wody po około 20 minutach, zmarł w szpitalu mimo reanimacji.
Również w 2017 roku przy pracy życie stracił jedyny w ostatnich latach pracownik cywilny wojska. Mężczyzna przewrócił się podczas pchania wyładowanego wózka, uderzył w asfaltowe podłoże i stracił przytomność. Był reanimowany i trafił do szpitala. Nie odzyskał przytomności i zmarł po prawie dwóch miesiącach.
Głośnym echem odbił się jedyny wypadek śmiertelny podczas ćwiczeń w roku 2016. Oficer Jednostki Wojskowej GROM został przygnieciony, gdy wpadł między burtę statku a nabrzeże w Gdańsku podczas ćwiczeń, które obserwował król Jordanii Abdullah II. Niedługo później ówczesny szef MON Antoni Macierewicz odwołał inspektora Wojsk Specjalnych oraz dowódcę GROM-u.
W październiku 2015 roku zmarł szeregowy z 10. Brygady Kawalerii Pancernej w Świętoszowie, który miesiąc wcześniej został ciężko poparzony w czołgu Leopard 2. W tym samym wypadku ciężkie obrażenia odniosło także dwóch innych czołgistów.
Autor: Rafał Lesiecki (rafal_lesiecki@tvn.pl) / Źródło: tvn24.pl